piątek, 28 lutego 2014

Lego Robocop

Lubię chodzić do kina, szczególnie na filmy grane już od kilku tygodni, powoli schodzące z afisza. Gdy o godzinie 11:30 wchodzisz do pustej sali, masz wrażenie, że ekipa puszcza ten film specjalnie dla Ciebie. To jeden z powodów dla których na tym blogu raczej trudno o recenzję nowości. Nie cierpię premier, tłumów itp. 

Robocop (2014)


Jako wielki fan pierwszej części obowiązkowo musiałem obejrzeć tegoroczną wersję, nawet jeśli podświadomie podejrzewałem, że może nie być dobra. Ostatecznie mam mieszane uczucia. Nowy film ma kilka dobrych scen i ładną kolekcję dłużyzn. Ogółem R 2014 cierpi na ten sam problem co większość nowych filmów akcji - jest zbyt przekombinowany.


Stary film opowiadał prostą historię. Jeśli odłupać wszystkie wątki związane z cybernetyką, cyberpunkiem i człowieczeństwem, zostanie nam prosty film o tym jak "ten dobry" dostał łupnia od "tych złych" po czym się dopakował i pokazał im kto tu rządzi. Prosty schemat rodem z filmów karate plus ciekawe uzupełnienie w postaci cyberpunkowych wątków i typowej dla lat 80. zwiększonej brutalności zaowocowało kultowym filmem, lubianym po dziś.

Nowa wersja ma kompleks "filmu dla idiotów". Powszechnie uważa się, że filmy akcji z prostą fabułą są dla "mało wymagającego" czytaj, niewykształconego widza, czyli dla idioty, więc każdy nowy film akcji musi być oklejony dodatkowymi wątkami, licznymi nawiązaniami, pretensjonalnością i próbami komentowania otaczającego nas świata, co sprawia, że historia traci spójność, a an taśmie brakuje miejsca na to co powinno być najważniejsze, czyli na sceny akcji. Nie chcę nikogo obrazić. Nie uważam, że proste "akcyjniaki"  są filmami dla idiotów. Sam oglądam je z przyjemnością. Ale powszechny kompleks, pogłębiany przez krytyków i forumowiczów sprawia, że twórcy nowych filmów akcji pamiętaj o dodatkowych wątkach, zapominając o tym, że tak naprawdę i tak wszyscy oglądaj filmy akcji dla pojedynków i strzelanin i jeśli ich zabraknie, to nawet krytycy nie zostawiają suchej nitki na danym dziele.  

Czego nie ma w nowym Robocopie? Wątki rodzinne, krytyka rządu, polityki zagranicznej USA, tendencyjnych mediów, chciwych korporacji, tabloidyzacji. W tym filmie jest wszystko, ale strasznie mało tu jest scen za które polubiłem Robocopa - walk ze zorganizowaną, psychopatyczną, choć charyzmatyczną przestępczością i ogólnym zepsuciem. Te sceny giną w morzu kolejnych łzawych rodzinnych spotkań i scen "tej złej korporacji, która znowu coś kombinuje". Sceny akcji na szczęście są. Na szczęście są całkiem niezłe, ale długo się na nie czeka i szybko się kończą. 
De facto w tym miejscu mam moje pierwsze mieszane uczucia. Pierwsza scena w sposób bardzo obrazowy krytykująca zaborczą i imprelaistyczną politykę USA, jest świetna i to najlepsza część filmu i cieszę się, że autorzy zdecydowali się na coś tak odważnego. Tylko, że po tym to już chciałem Robocopa walczącego z przestępcami. 
Kolejny grzech filmu to wolne tępo akcji i zbytnia rozwlekłość niektórych wątków, zwłaszcza tych rodzinnych jest trochę za dużo. Nie do końca jest też spójna koncepcja filmu. Autorzy chcieli pokazać ludzkie oblicze głównego bohatera, co było dobrym pomysłem. Jednakże później zaczęli go na przemian odczłowieczać i uczłowieczać, tak, że w końcu nie wiadomo jaki dokładnie twórcy mieli pomysł na bohatera. Wolałem bardziej zdecydowane podejście z jedynki. Także wątki hmmm... humanistyczne zostały zbanalizowane. Ogólnie cała dyskusja na temat człowieczeństwa bohatera została sprowadzona do prostego podziału. Ludzie życzliwi Murphy'emu uważali go za człowieka, a nieżyczliwi za maszynę. On sam na podobne dylematy nie ma czasu, a szkoda. Dzięki temu, że bohater w nowej wersji pamięta swoje wcześniejsze życie, z filmu wyleciał wątek powolnego odkrywania swojego człowieczeństwa. Zamiast tego są manipulacje ludzi korporacji, dzięki czemu jak ta chorągiewka na wietrze, bohater raz jest ludzki, a raz nie i nie ma w tym spójności. CZEMU? 
Sceny akcji są zrealizowane całkiem nieźle. Alex jest tym razem bardziej mobilny. Biega, skacze na kilka metrów, robi fikołki, wskakuje na kark wielkim robotom, strzela z dwóch spluw, korzysta z osłon i oskrzydla rywali. Co prawda nie o to chodziło w oryginale, ale ważne, że fajnie się to ogląda i żałowałem każdej zakończonej strzelaniny. 

Osoby akapit dla tyranii PG-13. Ja wiem, że pójście w ten szajs zwiększa zyski. Ja wiem, ze nie każdy lubi na ekranie oglądać flaki. Ale żeby PG-13 ingerowało w fabułę? Śmierć Alexa jest mniej drastyczna niż w oryginale, tak by dzieci się nie przestraszyły. I jaki jest efekt? Tak jak scena śmierci Murphy'ego z pierwszego filmu robi na mnie wrażenie za każdym razem jak ją widzę, tak w nowej części moja reakcja była taka: o coś wybuchło? I to wszystko? Łeeee? Nie lubię jak scena, która ma mnie poruszyć, nie działa na mnie wcale, lub mnie śmieszy (scenka wcześniej sugeruje konieczność rzucenia głupim komentarzem po fakcie, obejrzyjcie to się przekonacie o co chodzi). Kolejna ingerencja - podstawową bronią głównego bohatera jest... paralizator!!! Tak, bohater jednego z najbrutalniejszych cykli filmów w historii tym razem posługuje się paralizatorem. CZEMU? Rozumiem założenie. Robocop jest policjantem, więc jego powinnością powinno być zatrzymywanie przestępców, a nie ich zabijanie. Bandytę trafionego strzałką paraliżującą można zakuć w kajdanki i przewieźć do aresztu, a jak już trzeba kogoś zabić to niczym w Star Treku można przestawić pukawkę w tryb zabijania (gdzie strzałka razi typa śmiertelnie), lub użyć drugiej broni - pistoletu maszynowego na ołowiane kule. Jest w tym jakiś sens, choć trochę mija się to z założeniami serii. Osobiście obawiam się tyranii PG-13. Nie wyobrażam sobie scenariusza w którym bohaterowie siódmej części Gwiezdnych Wojen rezygnują z mieczy świetlnych na rzecz, no nie wiem? Kolorowych kijów baseballowych? Bo miecz świetlny jest zbyt brutalny na PG-13? A czy komiks Robocop jest dla dzieci? Niech dzieci wrócą do oglądania Reksia i Kota Filemona i odczepią się od filmów dla dorosłych. Nie po to przecież zostałem dorosłym by nadal oglądać filmy dla dzieci co nie? 

W rezultacie nowy Robocop zostawia mnie z mieszanymi uczuciami. Jest tu kilka niezłych scen akcji. Jest mnóstwo łzawych wątków rodzinnych, które można by sobie darować. Podoba mi się bardziej ludzkie podejście do postaci, to czemu w połowie filmu nagle postać jest odczłowieczana? I to tylko po to by za chwilę znowu ją odczłowieczyć w jakiś błahy sposób? W związku z tym nie jestem pewien czy mogę ten film polecać, tak z czystym sumieniem. Na pewno warto obejrzeć by mieć własne zdanie. Na pewno nie jest to wybitne dzieło, ani tym bardziej żałosny gniot. To średni film. Warto zobaczyć dla kilku scen po czym odłożyć na półkę i już nie wracać do niego. Oryginał był lepszy to na pewno. Podoba mi się chęć uwspółcześnienia formuły filmu i spojrzenia na niego z innej perspektywy, ale nie każda z tych zmian jest dobra. 

Moja ocena:
Kot egipski bez sierści. Niby fajnie, że kot, powinienem się cieszyć, ale jednak czegoś tu brakuje, tak samo jest z nowym Robocopem. Film jest niezły, ale kilka nietrafionych pomysłów stawia go w cieniu o wiele lepszego oryginału.



Lego przygoda 2D

Pomijając dziwny tytuł. Może wystarczyłoby samo "Lego"? Albo "Film o Lego"?
Film do pewnego momentu jest świetny. Fabuła stanowi pastisz typowo bohaterskich historii jakich widzieliśmy setki. Dialogi są zabawne. Sytuacje niedorzeczne i nadal śmieszne. Graficznie bardzo mi się podoba, ze czasem twórcy sugerują, że stworzyli "Lego przygodę 2D" w animacji poklatkowej, choć wiem, że tak nie było. Nachalne przesłanie o "wierze w siebie" też jest do przełknięcia. W końcu to film dla dzieci. Trochę mi się jednak nie podoba wprowadzenie do filmu wątku relacji ojcowsko-synowskich. Wątku obowiązkowego dla niemal każdej bajki. Nie jestem pewien czy to jakoś dużo wnosi. Może akurat? Wydaje mi się, że bez tego film był by lepszy, a tak muszę odnotować pewne moralizatorstwo, którego w bajkach nie lubię. Do tego moralizatorstwo na pierwszy rzut oka trochę mało uniwersalne, przez co trudno dopasować je do każdego odbiorcy filmu. Trzeba znać osobę o zamiłowaniach/skłonnościach/zachowaniach podobnych do filmowego ojca, co może być dość trudne. Nie chcę wprost pisać o co chodzi bo jest z tym związany pewien spoiler. Jeżeli kiedyś ten film obejrzycie to przypomnijcie sobie ten akapit.

Nie widzę powodu dla którego ten opis ma być dłuższy. Napisałem co mi się podobało, napisałem co niekoniecznie. To pora na werdykt. "Lego przygoda 2D" jest bardzo zabawną i dość inteligentną komedią. Śliczną pochwałą indywidualizmu i kreatywności. Srogą krytyką uniformizacji i bycia "jak wszyscy". W przeciwieństwie do pewnego megaambitnego dzieła, tutaj "bądź sobą" znaczy: "bądź kreatywny i ciekawy świata, miej nieszablonowe zainteresowania, znajdź to co naprawdę Cię kręci i trzymaj się tego, bla bla bla i bądź indywidualistą" co mi się podoba. Jeżeli "bycie sobą" cokolwiek znaczy to chyba własnie: "wyróżniaj się z tłumu". Bycie jak inni to "bądź tłumem". Jaki ten film hipsterski? WOW! Ale serio. "Lego" to bardzo sympatyczny i bardzo zabawny film, z kilkoma naprawdę dobrymi scenami i całą masa śmiesznych pierdółek. Polecam.

Moja ocena:

Kot w okularach.

Bo ten kot zrozumiał przesłanie filmu i teraz wyróżnia się z tłumu innych kotów. A poza tym dachowce mają urok. Urok ma też film Lego, nawet jeśli ojcowsko-synowski watek trochę ten film psuje i zakończenie też budzi wątpliwości o których nie wspomnę bo nie lubię spoilerów.

Bonus:
1. Pozdrowienia dla kogoś komu zawsze puszczają electro jak chce posłuchać dobrej muzyki
2. Pozdrowienia dla kogoś kto mnie często linkował i kiedyś pisał częściej :)
3. Pozdrowienia dla kogoś kto tu pewnie nie zagląda, ale przynajmniej ma dobry gust muzyczny, nawet jeśli dla mnie to za delikatne jest.
4. Pozdrowienia dla kogoś kto zawsze komentuje, chyba, że tekst jest o grach :)
5. Pozdrowienia dla mnie, bo też chce mieć coś od życia :)

Pa pa 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz