niedziela, 13 października 2013

Oceny, tortury i obrażona Kalliope

Niniejszy post dedykuję Kalliopę, greckiej muzie, która ostatnio się na mnie obraziła.




Z jednej strony niemoc twórcza to żaden wstyd. Do czegoś podobnego przyznawał się chociażby Stephen King, który przecież uważany jest za jednego z najwybitniejszych pisarzy. Tyle tylko, że biorąc pod uwagę dorobek Kinga – jego niemoc to niepisanie 3 książek rocznie, moja to niepisanie na blogu od dłuższego czasu. Brak pomysłów na temat i świadomość tego, że każdy mój pomysł to coś zupełnie odwrotnego do oczekiwań czytelnika. Każdy zaczęty tekst to chłam, pisany do drugiej strony i porzucany jako „obraza niegodna mojego pióra i oczu czytelników”.

Jednak King wreszcie się przełamał. Napisał powieść o gościu, który nie może skończyć książki, tym samym popełniając ,w opinii wielu, jeden z najlepszych horrorów w dziejach. Tak i ja muszę wreszcie przeprosić się z Kalliope i coś w końcu napisać.

Tak więc nadobna Kalliope! Jeśli jakimś cudem to czytasz, nie gniewaj się na mnie więcej. Przepraszam za te wszystkie słabe teksty i niespełnione obietnice co do wspaniałych cyklów i błyskotliwych interpretacji. Inspiruj mnie (tak bym miał chociaż te 3 kafle odwiedzin) a w zamian będę pisać i sławić Twe imię.

Tak więc ku chwale Kalliope, le właściwy tekst:


Oceny, tortury i obrażona Kalliope


Przyznam szczerze, że jakiś czas temu moja wiara w oceny w recenzjach mocno podupadła, zaś ostatnie teksty zniszczyły ją całkowicie do tego stopnia, że planuję obmyślić własną skalę ocen, z założenia parodiującą te wszystkie gwiazdki, oczka, serduszka i sejmitary



Jedno z pierwszych „załamań wiary” przeżyłem przy okazji „Dead Space 3”. Grę na (nie)szczęście zamówiłem przed premierą. Jedną z większych zalet grania przed ukazaniem się pierwszych recenzji w Internecie jest to, że można wyrobić sobie na temat gry własne zdanie bez kontekstu przeczytanych tekstów. W mojej opinii gra może nie była doskonała, ale byłą w miarę udaną kontynuacją sympatycznej serii survival horrorów, biorącej co najlepsze z „Horyzontu zdarzeń” i „Resident Evil”. Toteż (już po premierze) zaskoczyły mnie niskie oceny tej gry. 7/10 to coś o czym sam myślałem, ale 5/10 to już trochę mało, a tyle gra dostała na portalu „CD-Action”. Szczerze mówiąc – nie chodzi o ocenę jako taką. Nie mam 5 lat. Moje ulubione gry nie muszą mieć 11/10 bym czuł się dobrze ze swoim hobby. Bardziej dotknęła mnie słaba argumentacja. Koronne argumenty to „bo to nie horror” i „ma brzydką grafikę”. To drugie to wypadkowa stanu faktycznego i osobistych preferencji. Mi się podobała, choć miałem świadomość, tego, że są ładniejsze gry na rynku. Pierwszy argument to z kolei, lekkie nieporozumienie. Już pierwszej części zarzucano, że gra „nie jest straszna”, ja sam traktowałem serię „DS” jako strzelankę z paskudnymi potworami i było mi z tym dobrze. Z resztą paradoks takiej argumentacji jest tym większy gdy przyjrzymy się innym grą. Jestem za leniwy by podawać setki przykładów, więc sięgnę po ten najbardziej jaskrawy. „Modern Warfare 3” – gra brzydka, która nie jest horrorem i która, podobnie jak („DS 3”) jest mało oryginalna. Ocena 8.5. Dlaczego?

Problem z argumentacją dotyczy wielu recenzentów. Jeszcze jeden – mój ulubiony przykład. Także na portalu „CD-Action” pojawia się recenzja „Far Cry 3”. Autor pisze, że gra ma dojrzała fabułę, ale nie popiera tego ani jednym argumentem. Sorry, ale dla mnie historia o „imprezowym chłopcu” wyżynającym piratów i łowców niewolników przy użyciu maczety i broni palnej to raczej coś co nazywam zaprzeczeniem dojrzałości niż jej potwierdzeniem, a to dlatego, że taki pomysł bardziej przypomina dziecięce marzenie lub skrajny oniryzm (może nawet narkotyczny) niż coś co mógłbym traktować poważnie.

Niedawno w mediach pojawił się jeszcze skrajniejszy przykład bezsensu ocen i jednocześnie dowód na to, że recenzje trzeba czytać, a nie tylko liczyć gwiazdki. Olaf Szewczyk w swojej recenzji dla „Polityki” wystawił grze GTA 5 tylko jedną gwiazdkę. Surowość cenzurki zaś uzasadnił obecnością w grze sceny tortur, która go wybitnie zbrzydziła i całkowicie zabiła przyjemność płynącą z gry.



I tu się zaczynają schody.

Tortury to wbrew pozorom żadna nowość w grach. By nie szukać daleko pamięcią takie sceny pojawiają się w tegorocznych „Splinter Cell: Blacklist” i „The Last of Us”, w których to tortury objawiały się w formie nieinteraktywnych scenek przerywnikowych. Interaktywne znęcanie się nad wrogiem z kolei można było uprawiać w „Splinter Cell: Conviction”, „Call of Duty Black Ops” i „Punisher” i nie są to jedyne przykłady. GTA 5 na tym tle wyróżnia się większą brutalnością i dosłownością, choć to i tak nie zmienia faktu, że problem nie jest nowy i pan Szewczyk zwyczajnie go przegapił.

Nie będę szerzej rozwodził się nad tym czy w grze powinna być scena tortur czy też nie, bo ten wątek poruszyli Cubituss i Szewczyk na swoich blogach. Zainteresowanych zapraszam pod wskazane adresy. Mnie zastanawia coś innego. Czy jedna scena wystarczy by przekreślić całą grę i obniżyć jej ocenę do 1/6? Czy o to chodzi w recenzjach?

Olaf Szewczyk sugeruję bowiem, że każde dzieło, bez względu na swój przekaz czy jakość nie zasługuje na uwagę jeśli zawiera w sobie brutalne sceny. To ryzykowny pogląd. Szewczyk w ten sposób przekreśla całą kulturę antyczną i średniowieczną. Całe dziedzictwo kulturowe świata idzie do kosza. Co z tego, że sztuka „Król Edyp” porusza trudne tematy skoro jest w niej scena samobójstwa i samookaleczenia? „Illiada” jako gorzka refleksja nad ludzką małostkowością, namiętnością, zazdrością, chciwością i całym złu jakie te uczucia mogą wyrządzić innym? Nie. Są okrutne sceny więc trzeba to spalić. „Nowy Testament”, dla Chrześcijan święta księga, źródło zasad moralnych, wskazująca drogę życia, dla innych niesamowita opowieść o przebaczaniu, ludzkich namiętnościach i wewnętrznej walce dobra ze złem? Nie, nie, nie – żadnych wartości bo jest tam scena tortur!!! Ocena 1/6!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! AGGGGRRRRRR!!!!!!!

Szewczyk bardzo upraszcza sprawę sugerując, że pojawianie się sceny tortur w GTA 5 może inspirować innych do szerzenia zła. Czy więc „Biblia” w jego mniemaniu jest dziełem bezwartościowym? Przyjrzyjmy się jej. Są gwałty, morderstwa, kazirodztwo, tortury, palenie żywcem sceny krzyżowań i zagłada całej cywilizacji. Głębsza lektura „Starego Testamentu”
udowadnia, że programiści z Rockstar-a są takimi sami specami w dziedzinie kontrowersji jak dziecko mówiące „dupa” jest mistrzem elokwentnych wulgaryzmów.

Nie twierdzę, że scena tortur z GTA 5 nikogo nie zainspiruję do krzywdzenia ludzi. Z pewnością ktoś kupi tą grę tylko po to by wyrwać komuś ząb. Film „Johnny Mnemonic” udowadnia, że zawsze znajdzie się jakiś świr, który przeczyta „Biblię” tylko po to by usprawiedliwić swoją rządzę krwi. Nie w tym rzecz. Wolę wierzyć, że panowie z R* naprawdę chcieli potępić tortury. Ale by coś potępić i być w tym przekonującym, trzeba to pokazać.

Bo czy Fiodor Dostojewski byłby tak wiarygodny w swoim sprzeciwie wobec zła, gdyby po prostu stanął na skrzynce na środku miasta i zaczął krzyczeć: Hej! Nie zabijajcie staruszek, bo to zło! Zamiast tego napisał „Zbrodnię i karę” jedną z najwybitniejszych powieści w historii literatury. Sugestywność „ZiK” bierze się stąd iż całość – włącznie z naturalistyczną sceną zbrodni została napisana z punktu widzenia bohatera. Jesteśmy świadkami procesu myślowego, który nakłonił go do zbrodni, następnie okrutnego zabójstwa, wreszcie przemiany bohatera. Choć powieść zawiera w sobie brutalne sceny, a słowa bohatera mogą być inspiracją dla naśladowców to jednak nikt nie ma żadnych wątpliwości co do jej wymowy. Nikt nie oskarża Dostojewskiego o nawoływanie do zabijania staruszek. Dostojewski pokazał zło w sposób wiarygodny ze wszystkimi konsekwencjami i pozwolił czytelnikom wyciągnąć własne wnioski. Jeżeli on mógł zaufać swoim odbiorcą, dlaczego współcześni moraliści odmawiają tego zaufania twórcą GTA 5?

Swoją drogą - a co tam będę złośliwy – tekst Olafa Szewczyka jest doprawiony szczyptą hipokryzji. Sam przyznaje, że gra podobała mu się do sceny tortur. Potem już nie. Czy to więc oznacza, że autor brzydzi się wyrywania zębów i bicia kluczem francuskim, ale strzelanie i kradzież jest dla niego ok? GTA 5 zaczyna się sceną napadu na bank, w której najpierw grozimy automatyczną bronią bezbronnym klientom, następnie z zimną krwią strzelamy w głowę ochroniarzowi, a chwilę później, równie beznamiętnie, zabijamy policjantów i kradniemy samochody.





Sam Szewczyk zauważył, że gracz wybiera metodę tortur. Kto mu każe sięgać po te najbardziej brutalne? Wyrwanie zębów i rażenie prądem jest okrutne to prawda, ale przecież na koniec sceny oprawca-Trewor wypuszcza ofiarę. Użycie kombinerek pozbawia zębów, użycie M4 pozbawia mózgu, co prowadzi do śmierci. Dlaczego zabijanie jest ok a bicie już nie? Złe jest jedno i drugie, więc Szewczyk powinien od razu wyłączyć konsolę lub zostawić pudełko w sklepie.

Prywatnie rozumiem Olafa Szewczyka. Jako osoba prywatna miał pełne prawo zbrzydzić się okrutną sceną i zniechęcić się do gry. Mnie samemu zdarzało się porzucać jakiś film z powodu dodam w mojej ocenie niepotrzebnej brutalności, dlatego właśnie nie lubię filmów z serii „Piła” i „Oszukać przeznaczenie”. Także w trakcie lektury „Zbrodni i kary” czułem niechęć do bohatera zabijającego bezbronną staruszkę. Ale czy recenzent może pozwolić sobie na taki luksus? Lubimy sobie wyobrażać idealnego recenzenta jako nieomylnego. Subiektywnego, ale jednak sięgającego po obiektywizm, gdy jego opinia zanadto godzi w rzetelność. Ja osobiście dopisałbym do tego fragment: najpierw próbuje zrozumieć, dopiero potem potępiać. Czyż nie po to są publicyści by wyjaśniać niejasności i odkrywać drugie dno, tam gdzie inni widzą jedynie powierzchowne znaczenie? Jeżeli ktoś widzi w „Iliadzie” tylko pochwałę zabijania to zła jest książka? Zły jest Homer? Czy może interpretacja nie jest dość głęboka? Jedno jest pewne – potępianie dla poklasku i rozgłosu (pomyśleć, że jeszcze kilka dni temu nie wiedziałem kto to jest Olaf Szewczyk) zostawmy tabloidom.

Bonus:


1 Dla wiernej czytelniczki.

2 Dla wiernych czytelników.
3 Dla fanów dobrej muzyki
4 Dla antyfanów pożarów 

2 komentarze:

  1. Ooooo! "1", jest dla mnie - nie zapomniałeś :) Jest mi miło i... ehhh :)
    W każdym razie, również pozdrawiam Panią Muzę, aby jej przeszło i żeby wstrzyknęła w Ciebie solidną dawkę "lekunaniepisanie" (jak chcesz, może być #) :) Bo mało piszesz i to zdecydowanie mi się nie podoba. Blog Marudy i nie ma kto marudzić? Mówię stanowcze NIE!
    Cytując klasyka: "Thank you, Linus" za napisanie tekstu.

    OdpowiedzUsuń
  2. OK, kiedy czytałem to pierwszy raz, miałem kilka uwag, ale nie mogę sobie ich teraz przypomnieć. No nic, coś spróbuję wykrzesać:
    1. Wygląd - pal licho agresywne kolory (mogę się czepiać, bo na swoim poprawiłem), rozmiar najbardziej daje mi po oczach. Nie mieści mi się nawet całość w poziomie w oknie przeglądarki i choć jestem świadom, że ekrany coraz większe, to razi i tak. I wszystko takie jakieś... rozległe. Może to moje odosobnione wrażenie, ale kompaktowe rzeczy są bardziej przyjazne w odbiorze.
    2. Tekst - Ech, dawno już przestałem zwracać uwagę na jakiekolwiek jednostkowe usystematyzowane oceny czegokolwiek. Napisz dobrą recenzję i nie musisz się zastanawiać czy 7, czy może jednak 8. Kuchera na Penny Arcade Report w tej chwili jest moim głównym źródłem informacji na temat gier i prawdę mówiąc, więcej mi nie trzeba.
    3. GTA konkretnie - kompletnie mnie nie interesuje, Vice City jest dla mnie kwintesencją pomysłu, ale oburzanie się, że GTA jest brutalne to jak robienie awantury w restauracji, że twoje Vichyssoise jest zimne.
    Wystarczy.

    OdpowiedzUsuń