wtorek, 19 sierpnia 2014

Ragequit: Nie takie miało być moje przeznaczenie

Ja wiem, że nie powinno się krytykować gry zanim się w nią zagrało. Jednak już na podstawie filmików na Youtube'ie z bety i wrażeń innych graczy, mogę orzec, że czekałem na coś innego.



Na co czekałem?

Nie miałem wielkich wymagań w stosunku do Destiny. Nie ukrywam, że jako fan serii Halo (dodam nietypowy, bo nie mam "iksboksa", więc grałem tylko w wydane na PC Halo 1 i 2), oczekiwałem po prostu Halo w trochę innym świecie, ale w podobnym klimacie, z tak samo zróżnicowanymi kosmitami i przede wszystkim: ogromnymi i spektakularnymi bitwami. Takimi jak choćby w Halo 3. 

Wielu widzi Halo jako strzelaneczkę dla niedzielnych graczy z pokemonami w roli przeciwników. Tymczasem to niezupełnie tak. Halo to jedna z nielicznych, nowożytnych strzelanek ze zróżnicowanymi wrogami. Tak pod względem broni jak i zachowania. W Call of Duty jeden wróg ma strzelbę, drugi karabin, a trzeci rakietnicę i to wszystko.W Halo Wrogowie byli przedstawicielami kilku ras. Każda inaczej uzbrojona i wyszkolona. Jedni wrogowie tchórzliwie uciekali, tylko po to by strzelić nam w plecy kulą plazmy przy pierwszej okazji. Inni na nasz widok szukali osłony i okazji do oskrzydlenia, a byli i tacy co ściągali zbroje i szarżowali na nas niczym nosorożec. Zróżnicowanie wrogów wymagało ciągłej zmiany taktyki i trzymania się na baczności i to było dobre. Co zaś do poziomu trudności - każdy kto uważa, że Halo jest łatwe, niech spróbuje sił na poziomie legendarnym. Wtedy porozmawiamy. 

Ale Halo to też spektakularna fabuła, pełna ciekawych postaci. Historię Halo przeżywałem bardziej niż fabułkę z niejednego RPG-a. Halo serwowało nam niemal mityczną opowieść o odwadze i poświęceniu. Przypowieść o bohaterze, który niósł innym nadzieję, a który stał się całkowicie zbędny w czasach pokoju. Gracz, zwłaszcza ten, który kończył Halo 3 i Reach, dostawał po mordzie gorzką wojenną dramą o śmierci, która boli i Pyrrusowym zwycięstwie, które nie cieszy. 

A co zapewne dostanę?

Wrażenia, tych co w betę grali przynoszą niepokój. Zamiast epickich misji, są zadania jak z MMO. Zabij 10 wrogów, przynieś 15 skalpów. Zamiast świetnej opowieści mamy sytuacje jak z gry online. Gdzieś w oddali jakaś tam fabuła jest, ale my tylko grindujemy (gramy, aż zdobędziemy wyższy poziom doświadczenia), bo taka sobie narracja nie zachęca do wczuwania się. Do tego ponoć kuleje model strzelania i dobór broni, zaś walki z bossami to nie epickie przeżycie, a nudne pakowanie magazynków przez półgodziny w nieruchomy obiekt. WHAT THE FUCK, czy oni nie mogli po prostu postąpić jak Piranha Bytes? Zrobić nowe Halo i inaczej je nazwać by prawnicy Mikrosyfu się nie czepiali?



No dobra, jestem niesprawiedliwy. Bungie (twórcy Destiny) chcą zrobić rewolucyjne połączenie MMO i FPS-a, a ja się czepiam. W porządku, niech robią rewolucję. Ale. Ale. Tylko te rewolucje są fajne, które się udały. Jeśli Bungie coś spartaczy, dostaniemy nudniejszą wersję Borderlandsa. Nikt, tu nie chce czegoś takiego. Ale na to się zanosi. I to mnie wkurza. Co jest złego w tworzeniu fajnych strzelanek i czemu przerabianie tego na siłę na tytuł kooperacyjny musi być takie konieczne? W ogóle męczy mnie moda na granie z innymi ludźmi. Mam złe doświadczenia po Dead Space 3 i Splinter Cell: Blacklist. W pierwszym tytule, trafiałem na typów co mi się rozłączali co 10 minut (co cofało mnie do początku poziomu - dzięki),w drugim trafiałem na psycholi, którzy uważali, że rzucanie granatem w towarzysza jest fajne. Też dzięki. Niech Ci odłączą internet pajacu. Kooperacja jest fajna tylko wtedy jak się gra z ogarniętym znajomym, a co jak się ich nie ma? To się woli kampanie dla pojedynczego gracza. Ja jestem samolubem. Jestem aspołeczny. Gdy fascynacja Battlefieldem, trochę mi minęła, nauczyłem się doceniać tytuły dla jednego gracza. Zaczekam na recenzje. Jak się okaże, że Destiny jednak można przejść samemu i dobrze się przy tym bawić i że gra jednak jest spektakularna, to może zagram. Prędzej pęknę i kupię nie zważając na ocenę. Głupio być fanabojem. Ale pamiętaj Bungie. Największy hejter, to zwykle rozczarowany fan. 


2 komentarze:

  1. Po pierwsze: Halo 2 też na PC wyszła? Tom nie wiedział*.
    Pochodna od po pierwszego: jedynkę mam gdzieś na dysku i od czasu do czasu nawet pogram z pół godzinki w kampanię (ale z przerwami na tyle długimi, że fabuły za nic sobie nie przypomnę) i faktycznie, zróżnicowanie przeciwników jest satysfakcjonujące. Potrafię zrozumieć sympatię do serii (ekstrapolując trochę).
    Po drugie: jako w dużej mierze eksgracza a w jeszcze większej strzelankowicza od wielkiego dzwonu Destiny nie zainteresowało mnie ani trochę (a jeżeli w ogóle by miało, to przez to jakieś pokrewieństwo z Borderlandsem). Stąd konkretów komentować nie będę.
    Po trzecie: " Co jest złego w tworzeniu fajnych strzelanek i czemu przerabianie tego na siłę na tytuł kooperacyjny musi być takie konieczne?" Bo rynek. Bo robiąc fajną strzelankę konkurujesz z milionem innych, a robiąc strzelankę z drzewkami dialogowymi, uprawą roli czy minigrą w karciankę (czy /czymkolwiek/) konkurujesz z trzema. Nie usprawiedliwiam. Ot, takie wyjaśnienie mi do głowy przyszło.
    Po czwarte : Jako singiel, jesteś (ja zresztą też) przeżytkiem. Multi wydłuża grom życie. Sam pomysł grania z innymi ludźmi jest zacny, rzecz jasna, tylko ludzie - dzięki maskującym barwom Internetu - nie.

    Patrz, nawet nie kąsałem.

    * Jak się okazuje, Tom do najbystrzejszych nie należy.

    OdpowiedzUsuń
  2. 1 - Halo 2 wyszło na PC, ale każdy je olał ze względu na wysoką cenę (200 zł za wersje PC), durne zabezpieczenia antypirackie (grałem na cracku, choć miałem oryginała), konieczność posiadania win Vist, kilkuletnie opóźnienie premiery względem wersji na Xboxa i coś tam jeszcze. Krótko - MIkrosyf sam sabotował tą wersję
    2 - Jedynka jest dobra, choć brakuje mi w niej rozwiązań z H2 - jak strzelanie z dwóch broni czy używanie miecza. Dość sympatyczne jest to, że teraz boty umieją prowadzić auta, więc w trakcie bitwy w H2 możesz sobie strzelać z karabinu zamontowanego na dachu samochodu, gdy w tym samym czasie, bot będzie taranował ścianę - urocze :D
    3 - Rozumiem w pełni :) Mnie to zaciekawiło głównie ze względu na pokrewieństwo z Halo - oby coś z H tam zostało
    4 - no tak - konkurują z Borederlandsem, a tak by musieli walczyć z Call of Duty, Battlefieldem itd - słuszna uwaga :) Szkoda, że teraz gry robią księgowi :(
    5 - nie jestem wrogiem multi, ale nie chcę być do niego zmuszany. W Resident Evil 5 mogłem grać z jakimś anonimem z sieci albo z AI i w obu przypadkach mogłem się dobrze bawić. Tymczasem może się okazać, że w Destiny bez znajomych bedzie dużo uboższe, a granie z anonimami, już nie będzie takie fajne.
    Co do przedłużania życia to różnie z tym bywa. Multi w wielu grach szybko umiera, bo ludzie wolą call of duty. W takim Splinter Cell Blacklist, naprawdę trudno znaleźć kompanów do gry.

    OdpowiedzUsuń