piątek, 6 grudnia 2013

64 bity zagłady

Posta zacznę, tak jak należy czyli od starego znajomego z czasów dzieciństwa:




Przyznaję minęło sporo czasu od publikacji tego materiału:


http://www.youtube.com/watch?v=ea-BFMp2kKo




Doczekał się on wielu krytycznych głosów oraz tego satyrycznego filmiku:





Oraz wypowiedzi o charakterze uspokajającym:





Ja sam zająłem się tą sprawą tak późno z wielu powodów. Uważam że to dobrze, że się powstrzymałem. Początkowo chciałem ten materiał obsmarować i zrównać z ziemią. Chciałem zareagować emocjonalnie. Dałbym się sprowokować, zareagowałbym agresywnie. Chyba o takie reakcje chodziło dziennikarzom TVP. W moim przypadku się nie udało. Mam zamiar przedstawić temat z innej perspektywy. 


Moim zdaniem ten problem jest sztuczny. Jego nie ma. To sztandarowy zapychacz wiadomości, po który sięgają media gdy nie ma czego pokazać na antenie. Ewentualnie wtedy gdy ludzie za często pytają o misję mediów publicznych. Dlaczego ten problem nie istnieje? Przypomnijcie mi - ilu uczniów w ostatnich latach, w Polsce przyszło na zajęcia z AR-15 i zaczęło strzelać do swoich kolegów? Jak wielu gimnazjalistów w 2012 roku podkładało bomby w swoich szkołach? Ile takich maskar miało miejsce na terenie Polski w ciągu ostatnich 10 lat? No właśnie. W Polsce to marginalny problem, wyolbrzymiany przez media, które szukają sobie wroga. W latach 80. wrogiem był Heavy Metal, teraz są to gry. Możemy się zastanowić jakie hobby będzie złe za 20, 35 i 50 lat. 

Tymczasem w Afganistanie szkolenie przyszłych terrorystów przebiega wyśmienicie. 

Trzeba jednak przyznać, że uczniowie polscy są bardzo narażeni na pewien dysonans. Zapewne na zajęciach z polskiego omawialiście takie lektury jak Romeo i Julia, Król Edyp, Krzyżacy, Quo Vadis, Tristan i Izolda, W pustyni i w puszczy czy Pieśń o Rolandzie. Przypomnijcie sobie. Czy choć raz przy okazji rozmów na temat tych lektur w klasie został poruszony wątek zabijania? 
Staś zabił kilku Beduinów, Romeo wybił pół miasta, Roland nawet w czasie agonii nie odmówił sobie roztrzaskania głowy pewnego islamisty. W Królu Edypie pod koniec dochodzi do kilku samobójstw. To wszystko lektury szkolne, którymi uczniowie w teorii są karmieni. To wszystko mądre i pouczające historie, które mają znać wszyscy Polacy - zdaniem ministerstwa edukacji narodowej. I teraz taki uczeń po tych wszystkich lekturach wraca do domu by zagrać w Call of Duty. Nagle dowiaduje się od przerażonej matki (która właśnie skończyła oglądać wiadomości), że gry są złe i zabrania mu grać bo jeszcze wyrośnie na zabójcę. Gra ląduje w śmietniku, a uczeń w łóżku ze Zbrodnią i karą 

Przyznaję, że minęło trochę czasu od kiedy ukończyłem gimnazjum i liceum, ale z tego co pamiętam to Zbrodnia i kara była chyba jedyną lekturą, w której główny bohater został potępiony za swoje mordercze skłonności. W większości przypadków, nauczyciele wychodzą z założenia, że wszystko co robi bohater jest dobre i słuszne i "takie godne naśladowania". Ciekawy frazes, który był mile widziany w zakończeniu niemal każdej charakterystyki postaci, nawet takich jak Romeo. "idźcie i zabijajcie w imię miłości". 
Modern Warfare 2 - grasz żołnierzem, broniącym ojczyzny - przepraszam, grasz psychopatą słuchającym Black Sabbath i strzelającym bez powodu do niewinnych ludzi z kałachami. 

Nie okłamujmy się. W dzisiejszym świecie przemoc jest wszędzie. W telewizji, w wiadomościach, w lekturach w gazetach itd. Śmierć i przemoc pojawia się nawet w filmach animowanych dla dzieci. Choćbyśmy się bardzo starali to nie uchronimy najmłodszym przed widokiem śmierci. Może więc problem nie polega na tym, że młodzież widzi śmierć w grach i w filmach, ale na tym iż bardzo rzadko w szkole rozmawia się na temat śmierci i zabijania, a jeśli już się to robi, to wręcz w ramach gloryfikacji. Gdy np. wymienia się cechy Rolanda to od razu mówi się: dobry rycerz. Czemu dobry? Bo szybko zabija. Bo w jednej ze scen pokonuje przeciwnika, przecinając go na pół. Przy okazji rozmów o Longinusie z Ogniem i mieczem mówi się: odważny i skory do poświęceń, przemilcza się: marzył o ścięciu trzech głów jednym cieciem. Na lekcjach historii omawia się wojny - głównie z perspektywy zwycięzców. Z perspektywy ludzi, którzy wplątali tysiące innych w krwawe kampanie, którzy skazali na śmierć wielu niewinnych. Podziwia się Ryszarda Lwie Serce za to, że też brał udział w bitach - za to, że nie tylko dowodził swoimi wojskami,ale też zabijał. Wreszcie z dumą mówi się o dzieciach biorących udział w Powstaniu Warszawskim.

Pokazujemy dzieciom morderców i mówimy im, że to "wzór do naśladowania", ale nagle robimy problem gdy to samo dziecko chce zagrać w Call of Duty lub posłuchać piosenki The Trooper zespołu Iron maiden.

Ta okładka jest taka brzydka, muszę zastrzelić kilku ludzi - żaden metal nigdy tego nie powiedział :) 

Nie twierdzę, że z programu nauczania powinniśmy usunąć wszystkie lektury, w których pojawia się przemoc, ale może powinniśmy zacząć o niej w końcu dyskutować. Dyskutować mądrze. Wyjaśniać uczniom, że zabijanie jest zawsze złe bez względu na okoliczności. Że zabijanie jest złe nie tylko w Call of Duty, ale także w W pustyni i w puszczy i w Krzyżakach. Być może w kontekście takiego Ogniem i mieczem nauczyciele powinni rozmawiać z uczniami o złych skutkach wojen. O tym co starcia robią z ludzką psychiką. Może nie głupim pomysłem byłoby sprowokowanie uczniów do rozmowy na temat, czy Longinus dekapitował ludzi bo był chorym psychopatą, czy może robił to dlatego, ze zmusiły go okoliczności. Ale przedewsztkim skończmy z tą irytującą hipokryzją. Z poglądem, że sceny zabójstw w lekturach są ok, ale podobne w kinie już nie. 




To jedna z najlepszych scen, pochodząca z jednej z najlepszych gier komputerowych - Metal Gear Solid 3. Niejaki Sorrow podczas swojego spotkania z bohaterem gry, Snake'iem, zamiast z nim walczyć postanawia mu pokazać jak wielkich szkód dokonał do tej pory. W tej scence pojawiają się wszyscy ludzie jakich do tej pory zabiliśmy. Czasem da się ich rozpoznać,po stroju, lub innym szczególe. Część z nich rzuca się na bohatera z krzykiem: To byłeś TY!


Być może w taki sposób powinniśmy rozmawiać o zabijaniu. Może okrzyk typu: O mój Boże! Jeszcze jedna gra i mój syn wysadzi szkołę bombą atomową! Jest już zbyt karykaturalny i przez to całkowicie nieskuteczny? 


Bonus, podobno gry nie wzbudzają empatii:

1/2/3/4/5

13 komentarzy:

  1. Nie ma ukrytego obrazka dla mnie... :(

    OdpowiedzUsuń
  2. O, no popatrz, nie widziałam tego materiału TVP :)
    śmieszne, że telewizja robi czarną otoczkę wokół gier, kiedy sama puszcza w obieg takie ścierwo, że nie da się tego oglądać. Włączam telewizor jedynie, gdy leci jakiś teleturniej typu "Postaw na milion" albo akurat dwójka, tvn, czy tvp kultura puszczą jakiś naprawdę dobry film. Mój kontakt z telewizorem jest bardzo sporadyczny, częściej włączamy go po to, żeby... pograć ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. PS
    przypomniałeś mi o moim ulubionym Pokemonie z dzieciństwa ;D --> http://www.bubblews.com/assets/images/news/1214904891_1379345582.jpg
    jigglypuff z wiecznym fochem był najlepszy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha! Też lubiłem Jigglypuffa :D Najlepszy motyw jak wyciągał pisak i wszystkim dorysowywał wąsy :) Jako dwunastolatek oczywiście wolałem te większe pokemony, które wszystko rozwalały itd. ale z perspektywy czasu doceniam komediowość różowego śpiewaka :)

      Co do TV - nie mam telewizora w akademiku i nie płaczę z tego powodu. Materiał TVP widziałem na YouTube'ie. Telewizji jako takiej dawno nie widziałem, ale jest ona mało interesująca. Najgorsze jest to, że w sobotę wieczór trudno obejrzeć jakiś film bo prawie każdy kanał ma jakiś Talent show. Według mnie na dłuższą metę to jest nudne, tym bardziej że zwycięzca i tak jest kontrowersyjny. Najgorsze jest to, że TV nie daje wyboru. Bo co to za wybór? Voice of Poland czy jakiś jego odpowiednik na TVN? Nie podoba mi się też brak wiary w inteligencję graczy, ten durny pomysł, że jak komuś gra się skończy to ten ktoś na pewno będzie chciał wyjść na ulicę i postrzelać. Ja nie wiem jakie pranie mózgu trzeba przejść by się zmienić w coś takiego, w każdym razie jedno przejście brutalnej gry to za mało.
      Ale i tak jak zwykle najlepszy jest dobór argumentów. GTA 5 jest w porządku jak najbardziej, ale koleś robi materiał o brutalnych grach i pokazuje grę Batman: Arkham Origins gdzie główny bohater nie zabija. Nie mówię, ze każdy ma być nagle specem od komiksów, ale sama rzetelność dziennikarska wymaga sprawdzenia czy każdy przykład pasuje do tezy. Z resztą nieznajomość fenomenu kulturowego tak mainstream-owego jak Batman, jest lekko zaściankowa, tym bardziej, że mówimy o pracowniku mediów, który niejako powinien znać się na kulturze. :)

      P.S. - Ha obawiałem sie, że temat jest nieaktualny ale jednak okazało się, że tego nie znałaś :D To mnie podbudowało :D

      Usuń
  4. Nie będzie pełnowymiarowej polemiki, ponieważ przygotowując się do niej trafiłem na tekst, którego przeczytanie i ogarnięcie zajmie mi czas, który poświęciłbym na jej napisanie, dlatego gwoli tradycji powkurzam trochę tutaj.
    Uwielbiam Twoje literówki :D Ryszard Lwie Serce biorący udział w bitach rzuciłby zupełnie nowe światło na historię muzyki i historię w ogóle :)
    Materiału nawet nie oglądam, ponieważ nie istnieje nic do powiedzenie w temacie, co już nie zostało powiedziane, ale ponieważ moje uparte odwracanie się tutaj do gier plecami zobowiązuje, pozwolę sobie trochę się z Tobą nie zgodzić.
    Porównywanie przemocy w grach z przemocą w książkach, filmach jest nieodpowiedzialne bez zwrócenia uwagi na interaktywność. Czytając książkę widzisz śmierć z boku - ktoś kogoś zabija. W grze widzisz śmierć z perspektywy pierwszej osoby, dosłownie lub nie. To Ty, jako gracz sprawiłeś, że dana postać zginęła. Tyle w koniecznym skrócie, bo to tylko satelita myśli przewodniej tekstu.
    A myśl przewodnia jest jakąś dziwną przewrotnością. Przesuwasz winę czy odpowiedzialność tam, gdzie jej nie ma, a na pewno nie tyle, ile sugerujesz. Podajesz wyrwane z kontekstu przykłady i autorytatywnym tonem narzucasz ich interpretację pasującą do tezy. Tak, śmierć jest obecna w wielu szkolnych lekturach. W tragediach. W utworach pisanych ku pokrzepieniu serc w danym czasie. W kontekście obrony bliskich czy ojczyzny. W wyolbrzymionych opowieściach hołdujących ówczesnym ideałom. Przyznaję, nie przeczytałem wszystkich lektur szkolnych, ale nie przypominam sobie żadnej, w której każdy rozdział składał się z serii opisów scen walki głównego bohatera przerywanych krótkimi dialogami wyjaśniającymi dokąd się musi dalej przeorać przez masy bezimiennych wrogów. Bardzo się upierając ten nieszczęsny Roland, ale nawet tam wszystko miało swoją funkcję. I odkąd pamiętam, przerabianie lektur polegało właśnie na odkrywaniu tych funkcji w rozwoju fabuły bądź postaci, a nie na komentowaniu, nie wiem, sztywnego pala Azji "Fajne, nie?". Na zarzut wobec lekcji historii nawet boję się odpowiadać, bo w złe strony mogłoby to pójść. Ograniczę się tylko do tego więc - wszelkie statystyki dotyczące wojen dość jasno przekazują ich horror.
    Wychodzisz w tekście z założenia, że każde odebranie życia to morderstwo. I z tym nie będę się kłócił, bo to zupełnie uzasadniony sposób myślenia, z którym w ogromnej mierze się zgadzam. Nie zgadzam się natomiast z nadawaniem każdemu zabójstwu takiego samego ciężaru, a śmierć w grach jest w przerażającej większości niczym piórko - i w tym tkwi cały problem.

    Uff...

    PS Obserwacja: bardzo słabo widać pogrubienie pojedynczych wyrazów i krótkich kawałków zdań.
    PPS Ohoho, moja nowa ulubiona literówka :D "marzył o ścięciu trzech głów jednym CIECIEM". :D Fantastyczne :D
    PPPS Zawsze bawi mnie utożsamianie brutalności z odbieraniem życia. Tak, Batman nie zabija - łamie kości, bije do utraty przytomności i zostawia w ciemnej uliczce w deszczu, ale nie zabija. Wyobraź sobie licznik ofiar z Alpha Protocol (liczba sierot/rachunki medyczne) w KTÓRYMKOLWIEK Arkham. Nawet Bruce Wayne by tego nie zapłacił.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1 - Batman Arkham Origins to gra. Gra musi mieć swoją dynamikę i swoją tępo, czy ta gra nadal byłaby ciekawa gdyby każdego zbira trzeba było zanieść do szpitala? Z resztą ciała wrogów po jakimś czasie znikają z ulic, można więc założyć, że gdy Batman znajduje się w innej części miasta to policjanci zgarniają tych bandytów. To chyba żadna nowina, że gry opierają się na pewnych umownościach?
      2 - Szkoda, że tylko Ty doceniasz moje literówki, tak się staram :)
      3 - Interaktywność na prawdę ma takie znaczenie? To czemu aktor grający psychopatę z "Piątku Trzynastego" nie został zabójcą w prawdziwym życiu? W grze nie do końca jesteś daną osobą, ale wcielasz się w jej rolę, tak jakbyś grał w filmie. Od aktorów wymaga się by przeżywali emocję swoich bohaterów i brali czynny, bardzo sugestywny udział w wydarzeniach. Myślę, że granie psychopaty w filmie jest bardziej sugestywne niż granie w grę, a jednak aktorzy rzadko stają się psycholami.
      4 - Umiejętny dobór argumentów jest umiejętnością, chciałem zwrócić uwagę na pewną hipokryzję jaka się dzieje w naszych czasach. Fani metalu, jeśli słuchają piosenki o jakiejś masakrze to od razu są posądzani o skłonności mordercze. Nikt natomiast nie widzi problemu, gdy ktoś czyta książkę o psychopacie i to właśnie mnie dziwi i dlatego pytam dlaczego?
      5 - Dlaczego śmierć jest lekka w grach? Pewnie dlatego, ze większość graczy zdaje sobie sprawę z tego, że nikogo nie zabija, bo jak można zabić kilka linijek kodu? Coraz częściej się dzisiaj lekceważy umiejętność odróżniania prawdziwego świata od tego z gry lub książki.
      6 - Przykład historyczny - no zobacz, że często się mówi, że Napoleon był genialnym przywódcą, ale kto się przejmuje ludźmi, którzy cierpieli przez jego wojny? Niektórzy nawet uważają, że wojny są dobre bo dzięki nim jest rozwój naukowy i gospodarczy i że kultura się wzbogaca. Jeden z znajomych moich znajomych to nawet uważał, że jak ludzi jest za dużo to trzeba zrobić wojnę by kontrolować populację. Według mnie takie gadanie jest groźniejsze od grania w gry,a wynika z błędnej interpretacji książek do historii, a nie grania.
      7- Resztę argumentów zachowuję na Twoją odpowiedź :D

      Usuń
    2. Wybacz, odpowiedź będzie w późniejszym terminie, ponieważ właśnie zjadło mi cały, starannie ułożony komentarz i jestem lekko zirytowany. Muszę pójść kogoś zabić.

      Usuń
    3. Ok, już mi trochę lepiej, ale napiszę i tak zwięźlej niż pierwotnie.
      1. Ok, ale nadal większość ciosów, które zadaje Batman przypomina X-Raye z MK9, bez X-raya na szczęście.
      2. Do usług! :)
      3. Film =/= plan filmowy. Zupełnie różne realia (ten punkt ucierpiał najbardziej na awarii).
      4. Obiektywny dobór argumentów jest cnotą ;] Co ja tu... Ponieważ muzyka i okrzyki miały swoje zastosowanie w rozmaitej sztuce wojennej. Książki mają zauważalnie mniejszy doraźny ładunek emocjonalny (nie pamiętam, czy o to mi chodziło, ale może być).
      5. Ponieważ śmierć w grach jest normą. Ponieważ zwykle nie ma żadnych konsekwencji - ani wrogów, ani Twoja. Ponieważ jest podstawą rozrywki. Ponieważ zabijasz ciągle tych samych ludzi. Ponieważ na ogół jest estetyczna.
      6. Pas.

      Usuń
  5. 1 - chyba nie grałeś długo w MK? Ok Batman jest brutalny, ale nie wyrywa kręgosłupów, nie łamie karków, nie przegryza ścięgien, a bohaterowie MK robili to w ramach swoich X-rayów. To i wiele bardziej brutalnych rzeczy.
    2 - będę pamiętał :P
    3 - czyli sugerujesz, że uczestnictwo w brutalnym filmie to za słaby bodziec bo aktor, nawet jeśli ma zagrać psychopatę z maczetą zabijającego ofiarę, to jednak nie może się w pełni wczuć, bo wie, że jest na planie filmowym, że wszędzie kręci się obsługa i wie, ze to nie jest naprawdę. OK to dlaczego sugerujesz, że ja mam uwierzyć, że naprawdę zabijam w grze kogoś skoro siedzę w domu, trzymam w ręku myszkę, a nie karabin, klikam, a nie pociągam za spust i jednocześnie spoglądam na zegarek i się zastanawiam czy wstanę na zajęcia o 8, skoro gram do 3 :D
    4 - też kontrowersyjne, nigdy nie zastanawiałem się nad wpływem muzyki na żołnierzy, ale to chyba nie do końca o to chodzi. Muzyka jest, czy też była wykorzystywana w marszu by iść do rytmu, a co to ma wspólnego z walką? Nie sądzę by kiedykolwiek chodziło o to by przy użyciu muzyki zmieniać ludzi w zabójców. Raczej chodziło o słowa, o tym by śpiewać o rzeczach ważnych dla żołnierzy, by w ten sposób budować wspólnotę, by w sposób lekki i przyjemny pokazać cel walki. By każdy żołnierz wiedział, że przynależy do wspólnoty, że walczy o wspólny cel itd. Tak więc tekst był zawsze bardziej niebezpieczny niż melodia. Ok wiele zespołów metalowych śpiewa o dziwnych rzeczach, i też chodzi o wspólnotę, ale tylko nieliczni faktycznie nawołują do przemocy i ją jawnie propagują... i siedzą za to w więzieniu... Ale serio, nie widzę tego, puszczasz cannibal corpse i nagle ludzie się zabijają, tym bardziej, że muzycy death metaowi często śpiewają w taki sposób, że trudno wyłapać słowa. Wszystko jest kwestią interpretacji i samej intencji tak muzyków jak i odbiorców. Utwór The Mercenary Iron Maiden może być postrzegany jako pochwała zabijania, albo utwór antywojenny, wszytko zależy od tego czy się wczytasz w tekst czy po prostu przerazisz się sformułowaniem: "Nowhere to run, nowhere to hide
    You've got to kill to stay alive". Powierzchowna interpretacja to zło. W ten sposób nawet Biblie da się odczytać jako pochwałę zabijania.
    5 - W filmach też. Wielu filmowych zbrodniarzy nie zostało ukaranych za swe zbrodnie. Wielu odbiorców utożsamia się z mordercami jakich ogląda na ekranie. Czy zabójca z "Piły" został ukarany? Z tego co się orientuję to on po prostu umarł na raka płuc (nie chciało mi się oglądać tej szmiry). Wiele filmów powstaje tylko po to by pokazać kilka efektownych zabójstw. Całę kino typu "slasher" się na tym opiera. Z resztą, no cóż trudno zrobić grę o II wojnie światowej bez zabijania, no chyba, że jakąś parodię. Nadal uważam, że kluczowa jest tu umiejętność odróżniania świata rzeczywistego od wirtualnego. Kto jej nie ma, ten będzie miał problem nie tylko z odbiorem gier, ale też całej reszty kultury.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ok, nie chce mi się dłużej reprezentować strony, której nie reprezentuję, więc nie będę wymyślać kolejnych kontr, ale jedyna różnica między walką w MK i Batmanie to to, że w pierwszym jest ona pokazana bardziej graficznie, a w drugim - realistycznie. I jest równie brutalna ;]

      Usuń
    2. 1 - Za szybko się poddajesz
      2 - Ok - zgadzam się z tym, że walka w nowych Batmanach jest bardzo brutalna, zawsze czuję taka auł, jak Bruce łamie komuś nogę, albo rękę, ale to nadal nie jest poziom MK, Batman nie przebija nikomu oczu nożem http://www.youtube.com/watch?v=KxxJPs8SP-0 ani nie wyrywa nogi http://www.youtube.com/watch?v=Qq57G8lr7e4 to jeszcze nie ten poziom :D

      Usuń
    3. Gdybym chciał wdawać się w długą dyskusję, napisałbym polemikę ;P
      MK jest przerysowane (wiem, przeszedłem całe jakimś nieprawdopodobnym przypadkiem), od początku było. Batman nie jest, stąd większa dobitność jego brutalności ;]

      Usuń