czwartek, 24 kwietnia 2014

Władza, władza... władza

źródło

Nie przepadam za uwspółcześnieniami. W większości przypadków twórcy idą na łatwiznę. Ubierają aktorów w jeansy i adidasy i już mają współczesną wersję "Romea i Julii". Czy aby na pewno o to chodzi? Czy przez stulecia zmienia się jedynie strój, a mentalność, obyczaje itd. pozostają takie same? Mam wątpliwości. I nagle pojawia się "House of Cards". 

Niniejszy tekst zawiera spoilery dotyczące obu sezonów serialu "House of Cards", nie oglądałeś, nie czytaj. 




Co prawda "House of Cards" nie jest w ten sposób reklamowane, ale jest najlepszym uwspółcześnieniem szekspirowskiego "Makbeta". Kropka. Nawiązań i podobieństw do oryginału jest wiele, a role postaci są analogiczne. Frank jako ojciec wyborczego sukcesu Garretta Walkera jest jak Makbet, który wygrał dla króla Duncana bitwę w prologu sztuki Szekspira. Claire Underwood łatwo porównać do Lady Makbet, obie postacie podsycają ambicje swych mężów i biorą udział w ich intrygach i zbrodniach. Kandydatów do roli Banka, czyli przyjaciela, którego trzeba poświęcić dla własnych celów jest co najmniej dwóch: Peter Russo i Freddy Hayes. Wreszcie główny wątek fabularny. Bohater serialu i szekspirowski wzorzec mają wspólny cel: skoro poczuli, że ich starania nie zostały należycie wynagrodzone, postanowili sami sięgnąć po należny (ich zdaniem) zaszczyt.
źródło


"House of Cards" jest o tyle dobre, że zamiast zmieniać stroje bohaterom, autorzy zastanowili się w jaki sposób podobna historia mogłaby się wydarzyć w prawdziwym życiu i temu pomysłowi podporządkowali całą fabułę. Frank podobnie jak Makbet mógłby zasztyletować Walkera już w pierwszym odcinku, ale jako współcześni widzowie wiemy, że ten pomysł by nie zadziałał. Normy prawne, obyczajowe itd za bardzo komplikują sprawę. Nie wystarczy kogoś zabić by przejąć jego stanowisko. Dlatego w "House of Cards", Frank knuję długą i skomplikowaną intrygę. Przejęcie władzy jest jej ostatnim etapem, a nie początkiem. 

Autorzy zmienili sposób wykonania intryg. Frank pnie się po szczeblach władzy. Zaprzyjaźnia się z kimś tylko po to, by za kilka odcinków go zdradzić. Zawiązuje chwiejne sojusze, służące tylko jego interesom. Przekonuje innych do realizacji jego planów i robi to tak, że każdy myśli, że działa we własnym interesie. Franka da się lubić za przebiegłość i pomysłowość. Za to, że nawet sytuacje dla siebie niekorzystne potrafi przekształcić w przewagę. Franka da się lubić i podziwiać. Jest wysoce niemoralny, ale w sposób dla nas atrakcyjny. Inteligencja Underwooda jest jak pierścień z "The Lord of the Rings", wierzymy w to, że mając takie same kompetencje manipulacyjne jak bohater serialu, moglibyśmy zdziałać wiele dobrego, więc zazdrościmy i podziwiamy. Chłoniemy każdy odcinek, chcemy widzieć jaką intrygę Frank utka tym razem. Frank dopasowuje swoje działania do naszych czasów. Skoro zabicie wodza nie da mu władzy, Underwood robi wszystko, by prezydent sam oddał mu urząd i to z własnej woli, w przeświadczeniu, że podjął dobrą decyzje. 

Makbeta nie da się lubić. Jego plan jest prosty i prymitywny. Zabija króla i jego synów, co natychmiast czyni go władcą. Zarówno historia jak i popkultura ("Gra o Tron" - pozdrawiam) uczy nas, że w takich sytuacjach zwykle pojawia się wielu potencjalnych pretendentów z armią. Makbet zdobył władzę za łatwo i za szybko. W ogóle nie był na nią przygotowany i nie miał pomysłu co z nią zrobić i jak ją utrzymać. Skoro nie potrafił zasłużyć na lojalność podwładnych, notorycznie ich zabijał, wierząc, ze to mu zapewni bezpieczeństwo. Takie myślenie go zgubiło. 

Prymitywne są też pomysły na uwspółcześnienie "Makbeta". Makbet w wojsku, Makbet w restauracji, Makbet członkiem gangu, Makbet babcią klozetową. Za każdym razem sposób na przejęcie władzy jest tylko jeden - zabić szefa i interes już jest jego. Kolejni twórcy uwspółcześnień pozostawiający fabułę bez zmian, a jedynie zmieniający kostiumy udowadniają dwie rzeczy: 
1) mają łatwy dostęp do wypożyczalni kostiumów 
2) nie mają pomysłu na to jak współczesny człowiek mógłby przejąć czyjeś stanowisko, słabo znają ludzką naturę, nie doceniają alternatywnych metod przejęcia władzy. 

Makbet w skórze i z MP5 w ręku, bo nie umiemy sobie wyobrazić tego typa w innym stroju niż zbroja i z inną bronią niż sztylet. A że fabuła ta sama to szczegół. Źródło 

Typowe uwspółcześnienie "Makbeta" zawsze będzie sztuką Szekspira w jeansach. "House of Cards" sprawia wrażenie historii, która naprawdę mogłaby się wydarzyć. "House of Cards" jest uwspółcześnieniem idealnym. Serial nie tylko przerabia historię tak by pasowała do naszych czasów, ale też jest po prostu lepszy od oryginału. Więcej takich uwspółcześnień. 

Bonus:
1/2/3

4 komentarze:

  1. Nie oglądałam i nie mogę przeczytać :((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zachęcam do oglądania. Początkowo byłem nastawiony bardzo sceptycznie, ale już po kilku odcinkach nie mogłem się oderwać.
      Co do samego tekstu, jest tam mniej spoilerów niż początkowo planowałem tam umieścić, jednakże sporo osób reaguje bardzo alergicznie nawet na najdrobniejsze informacje o fabule, więc wolałem dać ostrzeżenie. Chyba go trochę ocenzuruję :)

      Usuń
  2. W końcu doczekałam się tego tekstu. Widzę, że jeśli na Ciebie nie naciskam, to wtedy już się nie zapierasz i piszesz post sam z siebie. Bardzo dobrze! ;)
    Odniosę się teraz tylko do jednej rzeczy, z którą się nie zgadzam. Przyjaciel, którego trzeba poświęcić (a raczej może taki, który sam z Franka nadstawia karku), to w moim odczuciu Doug Stemper.
    Co do reszty, oczywiście się zgadzam. Nie myślałam wcześniej o Domku z Kart (chociaż polskie tłumaczenie tego tytułu nie jest już niestety dwuznaczne), w kategoriach "uwspółcześnienie" czegokolwiek. Zwróciłeś moją uwagę tamtym porównaniem do Makbeta i mogę Ci jedynie za to podziękować :P Masz bystre oko, nie mogę Ci tego odmówić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja miałem moment olśnienia w ostatnim odcinku. Nagle okazało się, że wszystkie klocki zaczynają do siebie pasować :P
      Stemper - nie myślałem o tym w ten sposób. Nawet pasuje, choć Stemper niekoniecznie jest tym przyjacielem, którego Frank chciałby poświęcać. On wolałby go żywego by zlecać mu czarną robotę. Jednakże Twoje spostrzeżenie dodatkowo potwierdza moją teorie :) Cieszę się, że tekst się podobał :D

      Usuń