wtorek, 7 stycznia 2014

Mój pierwszy samochód... spod Biedronki

Prolog


Do serii GTA teoretycznie powinienem czuć jakiś sentyment. To w końcu jedna z pierwszych gier na PC w jakie grałem. Do dziś pamiętam ten dreszczyk emocji towarzyszący pierwszej kradzieży, pierwszej policyjnej obławy, pierwszego chaosu rozpętanego na ulicach. Miałem niestety tylko demo, które pozwalało na wykonanie raptem 5 misji, ale kto się nimi przejmował? Prawdziwą zabawą było nabijanie gwiazdek. Najpierw kradło się taksówkę, potem coś szybszego, potem wyciągało się MP5 z drewnianego pudła, blokowało się ulicę, rozwalało się auta, serią z automatu, najlepiej tak by jeden wybuchający samochód niszczył kolejny i kolejny i jeszcze jeden, tak, że powstawał łańcuszek totalnego zniszczenia. Stary klasyk zaczynał się od: "nie chcę puszczać z dymem całego świata" (wolne tłumaczenie), a ja chciałem. Chciałem widzieć jak świat płonie. Miałem wtedy 8 lat, albo 7. Potem była policyjna obława, szaleńcza ucieczka, taranowanie blokad, strzelanina z policją. To się nie mogło dobrze skończyć i nigdy się tak nie kończyło. W którymś momencie w końcu ginąłem od gradu kul, albo po prostu kończył się czas. Demo pozwalało na raptem 400 sekund zabawy (nie pamiętam dokładnie), po czym wyświetlało napis: "kup pełną wersję, oszczędny dupku" - słodkie poczucie humory panów z Rockstara. 


A potem długa przerwa. Zdaniem wielu najlepsze gry z serii czyli Vice City i San Andreas w zasadzie mnie ominęły. W swoim czasie nawet grałem w VC ale jakoś szybko mi się znudziło. Ja chciałem niszczyć świat, a tu gra mi karze psuć auta jakimś młotkiem, albo podwozić córki gangstera do sklepu z ciuchami. Nie tego szukałem w GTA. 

Gdy po latach trochę spoważniałem i zrozumiałem, że życie to nie tylko strzelanie z rakietnicy w samochody, chciałem zagrać w GTA 4. Niestety gra przez lata miała opinię źle zoptymalizowanej i niegrywalnej dla wielu pecetowców. Spasowałem. Nie chciałem płacić 140 zł (czy ile tam ta gra wtedy kosztowała) za coś, czego i tak nie uruchomię na swoim PC, a konsoli w tamtych czasach nie miałem. W minione wakacje pękłem i kupiłem GTA 4 na Steam'owej wyprzedaży. Bo było tanie. 

Co tu dużo mówić. GTA 4 z początku wydawało się całkiem interesujące. Niby poważniejsza fabuła, ładna grafika, optymalizacja nie tak denna jak się spodziewałem. Co prawda gra mi klatkowała, bez względu na ustawienia graficzne, ale dało się grać to grałem. I co? I jednak, spotkało mnie rozczarowanie. 

Akt 1 - Stary! Co zrobiłeś z moją masakrą?!


Okres burzy i naporu nie umiera lekko. Nadal chciałem niszczyć. Tymczasem gra mnie zanudzała jakimiś misjami-kołysankami. Podwieź tego, pobij tamtego, zastrzel kogoś tam. A gdzie szalone pościgi i rozsiewanie chaosu po ulicach? Niby da się, ale z początku broń jest droga i trudno dostępna. Pistolet maszynowy nie jest już tak niszczycielski jak dawniej, a rakietnicy nie da się kupić na początku gry. Byle pistoletem maskary nie zrobisz, zwłaszcza jak policja wezwie FBI i SWAT. Pozostaje fabuła. 


Akt 2 - G jak gangster


Tyle, że fabuła w GTA 4 ma żółwie tempo! Ok sposób jej prowadzenia jest dobry. Początkowo wydaje się, że Nicko to naiwniak, który przybył do USA, bo dał się nabrać na bajki o amerykańskim śnie. Z czasem okazuję się, że powodów jest więcej. W tle przewija się mroczna przeszłość, tłumione przez lata pragnienie zemsty i inne pierdoły, które nawet lubię. Taaaaaak. Tylko dlaczego to całe odsłanianie fabuły ma mieć szybkość brazylijskiego serialu??? Grałem w GTA 4 prawie 30 godzin i nadal nie wiem czego Nicko od kogo chciał i dlaczego tak bardzo. Nicko chciał opowiadać swoją historię przez 9 sezonów amerykańskiego serialu, tego chciał!!! Pozdro dla fanów: "Jak poznałem waszą matkę"

Akt 3 - Misje takie z naftaliny wow. 


GTA 4 to też misje robione według starej szkoły. Wygraj wyścig, zastrzel kolesia, zastrzel wielu kolesi. To nie jest złe. Ale wcześniej grałem w Saints Row. W tamtej grze, zwłaszcza w SR 3 i SR 4 co misję robi się coś szalonego, głupiego i śmiesznego jednocześnie. W GTA 4 kradnie się kolejny wóz, po raz kolejny strzela się komuś w łeb. Tryb ziewania aktywny. 

Akt 4 - Stary! Czemu zepsułeś radio! 


No i największe rozczarowanie. W Vice City było najlepsze radio na świecie. Doskonałe hity z lat 80. Czy trzeba pisać więcej? Często zdarzało mi się w tamtej grze zatrzymywać auto i czekać, aż piosenka się skończy.
Tymczasem w GTA 4 ten syndrom nie zdarzył mi się nigdy. Żadna stacja nie grała muzyki, która by mi się podobała. Częściej zdarzało mi się po prostu wyłączać radio.  

Akt 5 - hej kuzynie, chodźmy na kręgle! - no ej! Byliśmy tam 5 minut temu!


No cóż. Nie po to porzuca się własne życie towarzyskie by dbać o zdrowe relacje z przyjaciółmi jakiejś nieistniejącej, wirtualnej postaci prawda? No w końcu po co zostaje się no-lajfem? By walczyć ze smokami, czy po to by chodzić z kumplami na kręgle i z dziewczynami do kawiarni? 

Ten stary zwiastun Saints Row 2 w pełni wyraża to co myślę o towarzyskich spotkaniach w GTA 4. 

Nie czepiałbym się tego tak bardzo, gdyby przyjacielskie spotkania w GTA 4 były w pełni opcjonalne. Tymczasem co 5 minut ktoś dzwoni do głównego bohatera i "hej! Chcesz iść na kręgle?", "Yo chodźmy do kina!", "Kuzynie! Zagrajmy w golfa!" Dajcie żyć! Dajcie żyć! Tylko o to was proszę. Niby możemy odmówić, ale wtedy dana postać mniej nas lubi. Za karę nie pozwala korzystać z bonusów takich jak darmowa taksówka czy możliwość skorzystania z mobilnego sklepu z bronią. No i jeszcze ten komentarz ze strony postaci, że jestem taki wredny i niewdzięczny, że nie chcę z nią spędzać czasu. A pewnie, że nie! Czy to mnie przybliży do świata w płomieniach? Nie? Czy to jest ciekawe? Nie? To nie zawracaj głowy co 5 minut!!! Nie powiem. Pójście na kręgle, czy do kabaretu za pierwszym razem jest nawet zabawne, ale za 10 razem jest strasznie nudne. Gdy wizyta w klubie ze striptizem zaczyna kojarzyć się z nudą i irytacją, to wiedz, że coś się dzieje. Nuda, powtarzalność, przymus, tylko z tym kojarzą mi się, spotkania z przyjaciółmi w GTA 4 . Kolejna sprawa, że niektóre takie bzdety są wymuszane fabularnie. Np. na pierwszą randkę musimy iść bo to warunek ukończenia jednej z misji. Nie moglibyśmy na tym poprzestać? To jaki jest kolejny etap? Chodzenie na terapię z żoną?



FUCK



Exodos 

Ok. GTA 4 nie jest złą grą. Naprawdę. Mimo całego mojego marudzenia. Po prostu autorzy poszli w rozwiązania, które niekoniecznie przypadły mi do gustu. Żółwie tempo rozwoju fabuły, wkurzający przyjaciele i chwilami nieciekawe misje to jej największe grzeszki, przez które na jakiś czas odpuściłem sobie GTA 4. Może kiedyś wrócę do tej gry? Może. Na reszcie nie. 

CDN...


Na szczęście seria GTA podobnie jak Final Fantasy nie wymaga od nas znajomości fabuł starszych odsłon, by dobrze się bawić tymi nowszymi. Na szczęście R* jest firmą, która potrafi słuchać narzekań graczy i wyciągać z nich konstruktywne wnioski. Na szczęście mimo niechęci do serii GTA wywołanej czwórką, postanowiłem sięgnąć po GTA 5. Ciąg dalszy nastąpi... 

7 komentarzy:

  1. Naprawdę chciałbym się jakoś poczepiać i trochę Cię powkurzać, bo lubię, ale jedna myśl tylko przelatywała mi przez głowę, gdy to czytałem:

    Po co GTA jak jest Just Cause?

    OdpowiedzUsuń
  2. Też się nie mam do czego przyczepić - Just Cause 2 i Saints Row 3 to świetne alternatywy dla GTA 4 :) Wbrew temu co głoszą media mainstreamowe :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Zostałaś nominowana do LBA ;)
    szczegóły u mnie http://people-talking-without-speaking.blogspot.com/
    (troche to może i głupie, ale pomaga rozpowszechnić bloga:))

    OdpowiedzUsuń
  4. [ Daniel, zostałeś nominowanY :D ]

    A co do tekstu, to streszczenie usłyszałam dziś rano, więc lektura tekstu była tylko dodatkiem :) ja w żadne GTA nie grałam, ale po Twoich rekomendacjach... moooże jednak spróbuję. Z tego co wiem, nawet moje koleżanki w to grają, więc może coś jednak w tym jest.

    PS
    Cieszę się, że Injustice się podobało :) chyba zaraz sama zagram :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. * oł noł, jest dwa razy "tekstu" w jednym zdaniu, za bardzo się pospieszyłam :(

      Usuń
    2. Nawet nie zauważyłem :)
      W GTA warto zagrać, szczególnie w piątkę bo, która moim skromny zdaniem jest najlepszą częścią serii. Co do starszych części to na pewno warto pograć w jedynkę, ze względu na chaos oraz w Vice City, bo ma klimat filmów gangsterskich z lat 80. Jako fance wampirów mogę Ci polecić serię Castlevania. Ostatnio spróbowałem z ciekawości i muszę stwierdzić, że choć to stare gry, to naprawdę warto spróbować :D Tutaj możesz wypróbować pierwszą część http://nintendo8.com/game/343/castlevania/. Jeśli nie lubisz pikseli - niedawno na pc wyszła Castlevania: Lords of Shadow. To jedyne gry gdzie można zbiczować Draculę, więc choćby dlatego warto :D

      Injustice też sympatyczne, jak jeszcze nie grałaś to koniecznie spróbuj :D

      Usuń