niedziela, 10 listopada 2013

Nienawiść do błędów



Ach, czymże by był Blog Marudy bez marudzenia. Tak to będzie tekst baaaardzo marudny, jednakowoż wszystko postaram się jakoś uzaadnić by nie wyjść na Smerfa Marudę. Zaczynamy!!!

Tekst napisałem pod wpływem nierecenzji gry "Call of Duty: Ghosts", która ukazała się na portalu "cdaction.pl". Jej autor zamiast klasycznej recenzji, popełnił dzienniczek swoich niemiłych doświadczeń z najnowszą produkcją Infinity Ward. W skrócie. Miał z grą liczne problemy techniczne, z którymi dzielnie walczył, ale w końcu odpuścił i napisał jedną wielką przestrogę dla każdego, kto chciałby w "Duchy" zagrać. Przekaz jest jasny. Jeśli cenisz sobie własne nerwy, kup grę na inną platformę lub nie graj wcale.  


Trupia czacha, to kara dla m.in. tych, którzy nie mają 6 GB RAM-u choć w internecie plotkują, że gra korzysta tylko z 2 GB... 


Moje refleksje po przeczytaniu artykułu? Po pierwsze, czemu dopiero teraz? Odnotowuję problemy z pecetowymi wersjami "CoD-a" co najmniej od czasów "Black Ops". Tamta gra była praktycznie niegrywalna. Mimo iż mój komputer spełniaj wymagania gry i tak działała ona tragicznie. Spadki płynności, długie wczytywanie poziomów i ostatnia misja, która wcale nie chciała się wczytać. Tak to wyglądało na moim stacjonarnym PC. Na laptopie gra w ogóle się nie uruchomiała, mimo, że wydane rok wcześniej "Modern Warfare 2" działało bez zarzutu. 

Podstawowym problemem grania na PC jest kompatybilność, czy może raczej jej brak.

Kupując grę na konsolę mamy 100% pewności, że gra zadziała na naszym sprzęcie. No chyba, że akurat trafiła nam się zarysowana płyta, albo konsola się zepsuła. Na PC nie mamy takiej pewności. Na PC wszystko może się zdarzyć. Może po prostu miałem pecha, ale sytuację, w których jakiejś gry nie mogłem u siebie uruchomić zdarzały mi się zdecydowanie za często. Przy czym fora internetowe nie zawsze służyły pomocą. Przywołując Crossa z cdaction.pl, rzeczywiście zbyt wiele osób na prośbę o pomoc odpowiada: "mi chodzi wszystko dobrze, pewnie po prostu nie umiesz korzystać z komputera". W czasach gdy używałem Visty to jeszcze słyszałem: "masz zjebany system". Co ciekawe zwykle się okazywało, że problem wcale nie leżał w systemie, zbyt często niesłusznie pomiatanym w całym internecie. 

A to nie taki sterownik, a to nie ten system, a to brzydka karta graficzna, a to wieje w Ułan Bator. Z grami na PC jest zawsze coś. Najgłupszą rzecz jaką można zrobić to odpalić jakąś grę z okresu 1997-2005 na win 7 lub win 8. Szansa na porażkę jest ogromna. Ostatnio mocno się zdziwiłem gdy współpracy odmówiła mi gra "The Chronicles of Riddic: Assalut on Dark Athena". Na Viście działało. Na Win 7 i Win 8 nawet się nie uruchomia. Czemu? Czasem łatwiej jest uruchomić jakąś gierkę z DOS-a czy nawet z PSX-a, co jest kuriozalne i naprawdę głupie. O całkowitym rzuceniu grania na PC w cholerę, zacząłem poważnie myśleć po aferze z "Alpha Protocol". Wersji PC nie mogłem uruchomić. Próbowałem na dwóch różnych komputerach i zawsze bez rezultatu. Problem leżał w systemie aktywacji sieciowej, który z powodów, które nie rozumiem, usilnie nie chciał się połączyć z serwerem aktywacyjnym, wmawiając mi przy tym, że pewnie mam jakiś problem z internetem. Inne gry działają, ta nawet nie chce się aktywować, ale to ja mam problem i drewniany komputer. Po kilku próbach w końcu się poddałem i kupiłem wersję na PS3. Nie miałem z nią żadnych problemów.


O to początek i koniec mojej przygody z pecetową wersją Alpha Protocol. Tylko tyle mi się udało zdziałać po scrackowaniu oryginalnej gry. Na szczęście miałem konsolę. 

Wielokrotnie mnie to zastanawiało. Na konsoli po prostu wkładasz płytę i grasz. Czasem trzeba coś zainstalować, albo aktualizację pobrać, ale zwykle trwa to krócej niż na PC. Jeśli nie chcesz się bawić w instalowanie łatek, zawsze możesz po prostu odłączyć konsole od internetu. Też zadziała. Czy na PC to poskutkuje? Raczej nie, bo wiele tytułów wymaga stałego połączenia z internetem, jak Diablo 3 czy "SimCity 5". Kolejna rzecz, której nie znoszę to zmuszanie pecetowców do zakładania miliona kont, tylko po to by móc uruchomić grę. Niechlubny przykład "GTA IV" - by grać trzeba mieć konto na Steam-ie, "Rockstar Social Club" i "Gay... Games for Windows" którego nienawidzę najbardziej ze wszystkich. Jedna gra, trzy konta. Zapomnij jedno hasło i już nie pograsz. Miłej zabawy. 


Przeklinam dzień, w którym to "cudo" powstało. I przeklinam Cie Microsyfie za brak pecetowej wersji Halo 3 i 4, buraki jedne. 

Słodka też jest polityka "always online" stosowana chociażby w Diablo 3. Mimo marketingowej ściemy o tym ile się z tym wiąże korzyści to oczywiście zwykły DRM, który ma utrudnić życie piratom. Tylko tyle. Co to oznacza dla ludzi, którzy kupili grę legalnie? Jeśli z jakiegoś powodu nagle internet przestanie Ci działać, to możesz o graniu zapomnieć. Wprost uwielbiam jak wydawcy gry tak bardzo uatrakcyjniają moje życie i to jeszcze za moje pieniądze. 

Oczywiście wiele z tych niedogodności dotyka tylko legalnych użytkowników. Piraci używają cracków i grają bez przeszkód.




Najtrudniejszy boss Diablo 3? Błąd 37 oczywiście 

Do tych problemów dochodzą jeszcze częste problemy z płynnością animacji na PC i optymalizacją. Naprawdę kuriozalne rzeczy się dzieją w niektórych nowych gier, które przycinają bez względu na to czy się je odpala w rozdzielczości 1920 x 1200 czy 800 x 600. Tak naprawdę dopiero na konsoli odkryłem co znaczy 60 klatek na sekundę, nawet w trybie wieloosobowym.

Nim skończę chcę jeszcze coś wyjaśnić. Nie reklamuję konsol. Nie hejtuję pecetów (no może trochę). Raczej opisuje własne doświadczenia w kontekście artykuły przeczytanego na jednej ze stron. Opisuję i pytam dlaczego?! Dlaczego granie na PC musi być, chwilami tak irytujące? Dlaczego tak często trzeba korzystać ze "Steam-a" i jego podobnych programików? Czemu trzeba się użerać ze sterownikami, kontami, złym kodem itp? Czemu tak wielu wydawcom, nie tylko Activision, zależy tylko na pieniądzach, a na zadowoleniu klientów już nie?









Jeśli te i inne obrazki Cię nie przerażają, oczywiście nadal możesz grać na PC. Oby ta zaraz nie przeniosła się na konsole...

Bonusy:

1/2/3/4/5/6

11 komentarzy:

  1. Dwa lata temu skontrowałbym komentarzem o, nie wiem, magii modów wszelakich, nieoficjalnych łatkach, o frajdzie overclockingu i takich bzdetach... Teraz mogę już tylko napisać, że oczywiście każdy komputer się od siebie czymś różni i producent zamiast robić grę działającą na jednej konfiguracji sprzętowej (konsola) robi grę na nieskończoną liczbę konfiguracji sprzętowo-software'owych, więc masz rację. A DRMy mnie do tej pory osobiście nie dotknęły, więc się nie wypowiem. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. No niestety, coraz więcej wydawców utrudnia życie twórcom modów, przez co trudno dziś uważać mody za zaletę pecetowych gier. Sytuacja kuriozalna, bo do COD: G gracze próbowali robić amatorskie łatki, a Activision zamiast ich zatrudnić straszy ich sądami. Dziwne to czasy dla pecetowców. DRM-y to zło i chyba największa przyczyna popularności stron takich jak "Pirate bay". Co zaś do nieskończonej liczby konfiguracji. Jakoś inni potrafią optymalizować gry, tylko twórcy COD-ów zawsze mają z tym jakiś problem. Widać pchanie miliona detali do starego silnika Quake'a 3 i oczekiwanie, że jakiś normalny komputer to ogarnie jest głupsze niż cały internet myśli :) Też pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wypowiem się na temat postu, ponieważ nie są to moje tematy. Kompletnie. Myślę, że nic nie zrozumiałam :)
    Wypowiem się natomiast na temat linku nr 3.
    DZIĘKUJĘ!!!! <3
    Sam widzisz, że Ryan nie tylko "wygląda", ale i jest inteligentny, zabawny, umie śmiać się z siebie... właśnie się pakuję i szukam biletu do USA, bo słyszałam, że znowu jest wolny. Mam nadzieję, że mnie przenocuje :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie zapomnij o wyrobieniu wizy bo bez tego przenocujesz w Guantanamo, a U2 nagra o Tobie piosenkę :D

    Mi oczywiście aktorki podobają się znacznie bardziej niż aktorzy, ale cieszę się, ze Gosling pomaga mi zdobywać wyświetlenia :D Nie ma za co :D

    Wywiad z Goslingiem faktycznie był zabawny :) nawet się uśmiałem parę razy :D Do USA się nie wybieram. NIe po drodze mi :) Jak każdy nerd oczywiście marzę o Japonii, ale to droga przyjemność :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co mnie tam wiza, kiedy cały świat stoi przede mną otworem! A swoją drogą U2 nie lubię :(
      Rozumiem, że podobają Ci się bardziej aktorki, ale nadmienię jedynie, że kierują nami kompletnie inne pobudki. W tym kręgu kulturowym, w sezonie grzewczym - nie powiem, inaczej wychowano chłopców i dziewczynki. Osoby "half"się nie liczą.
      Wywiad jest niezwykle zabawny, nawet w sumie nie tylko jeden wywiad. Lubię, gdy gwiazda "nie gwiazdorzy", gdy w normalnym życiu szanuje pracę innych i jest normalna, taka jak każdy z nas. Pozerstwo i chamstwo zauważam od razu i tępię w sposób może mało dotkliwy dla aktora, ale satysfakcjonujący moją osobę - kategorycznie stawiam sobie zakaz oglądania czegokolwiek z tą osobą, choćby nie wiem, jak "genialny" jej talent był. Zarobić prostakowi nie dam.
      Poza tym, podkreślę, zmieniając pijacko temat na kompletnie inny. Ja jestem Twoją stałą czytelniczką, zaangażowaną w życie Twojego bloga, sprawdzającą linki 1/2/3/4/5 i szukająca ukrytych, czerwonych literek. Mnie nie musisz dziękować za komentarz. To ja dziękuję, że wyszukujesz dla mnie takie "smaczki", nawet w tekście, którego kompletnie nie rozumiem i się tego nie wstydzę :)

      Usuń
    2. U2 jest spoko i użyłem go nieprzypadkowo, w końcu Bono jest zaangażowany w działalność charytatywną, więc jest szansa, że chcieli by Cię wspomóc jakąś piosenką )
      Też nie lubię "gwiazdorstwa", choć gdy oglądam film to staram się nie myśleć o życiu prywatnym aktorów, co innego, że nawet go nie śledzę i wiele rzeczy mi umyka.
      Ja zawsze dziękuję za komentarze, bo lubię jak czytelnicy komentują :D
      Postaram się o więcej ukrytych linków, teraz zależało mi na szybkiej publikacji toteż nie dałem wielu ukrytych nowinek.
      Dziękuję za rady, komentarze i czytelnictwo :D

      Usuń
  5. Woohoo! Plus za formatowanie :)... Prawie w całym tekście ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się, cięgle kombinuję z czcionką, bo jedni mówią, że jest za mała, a inni, ze za duża. Ja osobiście szanuję swoją ślepotę i dlatego wolę większe litery. No ale blog jest dla Was, więc zmieniam by Wam było wygodniej :D

      Usuń
    2. Cóż, nawet teraz mam stronę zmniejszoną do 75% wprawdzie, ale mną się nie przejmuj, mi nie dogodzisz ;)

      Usuń
    3. Poeksperymentuje jeszcze :D

      Usuń