piątek, 19 lipca 2013

Niezdrowe fascynacje odcinek pilotażowy

Dark Theft Souls: Prepare to auto IV

Ten tytuł streszcza kilka ostatnich dni mojego życia wypełnionymi całonocnymi i całodziennymi maratonami w Dark Souls i GTA IV. To także moja wymówka, czemu nie było postów. No po prostu musiałem wpie... porozmawiać z pewnym znajomym smokiem. GTA to trochę inna historia. Przez lata unikałem tej gry z różnych powodów. Teraz w związku z hajpem na GTA 5, chciałem obczaić, czy warto zawracać sobie tym tytułem głowę. 


w komentarzu oczywiście - jest 3 w nocy i nie chce mi się przerabiać obrazka :)

Niniejszym tekstem rozpoczynam nowy (mam nadzieję) cykl tekstów. Wielokrotnie przyłapałem się na tym, że podoba mi się to co inni uznają za paskudne lub obrzydliwe. Przykład? Ktoś wrzuca na facebook-a zdjęcie pająka i pisze: "a fuj!!!", a ja myślę "wow, pająk!".  Inny przykład, ktoś uważa tego psa za cud świata, a dla mnie to paskudny zmutowany szczur. Najbardziej skrajnym przykładem jest natomiast świat postapokaliptyczny. Z powodów, których nawet ja nie rozumiem. perspektywa życia w świecie pozbawionym cywilizacji, podatków i Justyny Bimber, w którym to codziennie trzeba walczyć o przetrwanie, gdzie problemem są nie tylko bandyci i mutanty, ale także niedobór leków, pożywienia i schronienia, wydaje mi się bardzo atrakcyjna, choć powinno mnie to przerażać. Gdy pomyślałem nad tym dłużej, doszedłem do wniosku, że wielu ludzi ma podobny problem. Ręce mogą sobie podać fani wampirów (czczą przerażające potwory mordujące ludzi) fani zombie (czczą potwory na kanibalistycznej diecie), fani historii gangsterskich (czczą ludzi zabijających bez mrugnięcia okiem,często w okrutny sposób) oraz oczywiście fani disco polo (bo nie wiedzą, że ich ulubione "hity" to oficjalne tortury, po które nawet Jack Bauer nie sięga, by nie być AŻ tak bezwzględnym). I tak powstał pomysł na inaugurowaną własnie serię tekstów. Postaram się przybliżyć moim zdaniem najbardziej niezdrowe fascynację. Spróbuję odkryć co w nich takiego pociągającego. Dajcie znać czy podoba wam się taki pomysł. Postaram się ograniczyć do fascynacji, które sam podzielam, by nie siać złowrogiego hejtu na dzielni :). 



Le właściwy tekst

From Software - programiści, którzy nienawidzą graczy


Panowie z tytułowej "Świątyni Bólu i Rozpaczy" już przy okazji Demon's Souls udowodnili, że jak mało kto dzsiiaj wiedzą jak dopiec graczom. O tamtym tytule rozpisywać się nie będę, bo w niego nie grałem. Dark Souls to coś pomiedzy remake-iem, kontynuacją, duchowym spadkobiercą i wznowieniem (czt tam rebootem). To także tytuł, który na pierwszy rzut oka powinien skończyć na metacritic ze średnią 50% i poradami, że lepiej unikać tego tytułu jak ognia. A jednak to ciągle mimo dwóch lat od premiery, szalenie popularny tytuł, ciągle zdobywający nowych wyznawców. To także gra z bardzo aktywną społecznością. Z jednej strony jest to ładnie rozwijająca się społeczność fanów na Steam-ie, z drugiej w zasadzie, niezwykle profesjonalny serwis Dark Souls Wiki, będący w zasadzie kompendium wiedzy na temat tej gry jak i platformą wymiany myśli, a przede wszystkim, wydajnym źródłem wzajemnej samopomocy na zasadzie gracze-graczom. 

Ale DS to nie społeczność internetowa, ale gra, więc trochę o niej.  

DS to tytuł o szkaradnej grafice, nie do końca przemyślanej mechanice rozgrywki i bardzo szczątkowej fabule. Gra zaczyna się enigmatycznym intrem, które można streścić jako: "Ej Ty! Tak Ty! Idź ratuj świat! Czemu Ty? Bo nikt inny nie chce". 




Intro po polsku od 8:50, mniej więcej.

DS to godny przedstawiciel mrocznego fantasy. Przedstawiony tu świat w swej mroczności i beznadziei jest po prostu podły. Niby to kolejna historia o ratowaniu świata, lecz tym razem uniwersum jest pochłaniane przez mrok i jego złowrogie sługi. Zagrożeniu przeciwstawić się mogą jedynie Nieumarli. Pogardzani wojownicy, wypędzeni i skazani na wieczne potępienie w Azylu Nieumarłych na dalekiej północy, gdzie mieli doczekać końca świata. Nie jest to pierwsza historia, w której to własnie ten wyszydzany ma ratować dzień, ale towarzysząca temu otoczka podłości i odrzucenia nadaje DS-owi nowy wymiar. 

Klimat z pewnością jest główną zaletą produkcji, choć tworzony jest on nieco inaczej niż w większości gier. Rozmowy są tu rzadkie i zwykle mało konkretne. Nie ma też pamiętników, audiologów i innych takich. Co więc buduje klimat DS-a? Szczegóły. Drobnostki, które nie każdy zauważy, Zaryzykuje tezę, że niemal cały Lore gry, to domysły graczy interpretujących różne znalezione znaki. Znajdowane zwłoki, porzucony sprzęt, topór wbity w ciało jednego z bossów. To wszystko przypomina nam, że nie jesteśmy pierwszymi, którzy próbowali ratować, krainę. Byli inni, lecz polegli próbując. Może tylko wspomnę o tym, iż cała ta rozróba to nie jest misja naszego bohatera, tylko quest odziedziczony po umierającym rycerzu. 


Twórcą pogratulować można ciekawego trybu wieloosobowego. Jeśli jesteśmy zalogowani, to widzimy cienie innych graczy, którzy są w tych samych lokacjach co my. Gracze mogą zostawiać sobie podpowiedzi by ułatwiać zadanie innym Nieumarłym. Ale nie to jest najlepsze. Najlepsze są "plamy krwi", gdy ich dotkniemy to zobaczymy ostatnie chwile życia jakiegoś nieszczęśnika. Scenka będzie pozbawiona kontekstu, zobaczymy tylko, że ktoś gdzieś poszedł i nagle umarł. Nie dowiemy się czy ktoś zginął w pojedynku czy od pułapki, sami będziemy musieli się tego domyślić. 

Bo DS to nie jest kolejny hack & slash, w którym sobie po prostu biegamy i radośnie mordujemy wrogów. Potwory są trudne do pokonania, postać jest krucha i łatwo ginie. Nawet wysokopoziomowy bohater w starciu z byle zombie musi się trzymać na baczności. Chwila nieuwagi, spokojnie wystarcza by na ekranie zagoscił wielki napis "nie żyjesz". A śmierć w DS, ma inne oblicze niż w innych grach. Nasz bohater jako Nieumarły nie umiera nigdy. Ceną za ten darm czy może raczej przekleństwo jest utrata człowieczeństwa. Gładka skóra gnije i odkleja się od mięśni, a nasz heros staje się pustym - czymś pomiędzy życiem, a śmiercią. Jeszcze nie zombie, ale już nie człowiekiem. Człowieczeństwo można odzyskać ale nie jest to łatwe. Stracić je mozna w sekundę, wystarczy, że nie zasłonimy sie tarczą na czas. Bycie człowiekiem, wiążę się z przywilejem wzywania innych graczy na pomoc (przydaje się!) ale i niebezpieczeństwem - niektórzy gracze mogą nas wtedy najechać, celem zgładzenia nas, odebrania człowieczeństwa i dusz - jedynej dostepnej w grze walucie, którą tracimy, po śmierci. Duszami płacimy za przedmiot w sklepach i rozwój bohatera. Dylemat typu, nowy miecz czy dłuższy pasek życia to kolejna siła tej produkcji. 


Słowo klucz - bossowie, czyli to po co tu jesteśmy. Wielcy, niesprawiedliwie potężni i wredni, którzy mogą nas zabić własnym smrodem (pozdro dla Gaping dragona aka Ziewającego smoka, kto tą nazwę wymyślił?). Zdeformowane smoki, gigantyczne motyle i wilki, gargulce, jednonogie, jednorękie, bezgłowe żywe posągi, pół kobiety pół pająki,  Bossowie Dark Souls to istna galeria osobliwości. Każdy z nich potężny ponad miarę. Nawet do tych łatwych, trzeba podchodzić po kilka razy (chyba, że jest się megakoksem - nie brakuje takich na youtubie i twichu). Ale Dark Souls to japońska gra. Zazwyczaj zabicie bossa to wielka radość, ale zarówno w DS jak i Demon' s Souls są tacy, których zwyczajnie szkoda zabić, którzy każą nam zwątpić w to czy my naprawdę jesteśmy tymi dobrymi? Za to własnie uwielbiam gry japońskie. Za ten sprzedawany graczom szacunek do życia. Za to podłe uczucie, gdy musimy kogoś ukatrupić choć wolelibyśmy tego uniknąć. 


Przewińcie do 5:20

Fenomen Dark Souls? Gra wielbiona jest głównie za poziom trudności. Gra nie jest może tak trudna jak w internecie straszą, ale faktycznie. To tytuł wymagający odpowiedniego nastawienia. Niczym dawne gry fabularne, DS nagradza cierpliwość, głównie w gromadzeniu dusz, mozolnym rozwoju postaci, zdobywaniu i ulepszaniu ekwipunku. Jeśli brakuje nam zręczności w unikaniu ciosów, możemy wyrównać szansę, dobrym sprzętem i wyćwiczonym bohaterem. To także tytuł do, którego warto znaleźć dobry poradnik i ze dwa fora internetowe, choćby po to by wiedzieć jak uniknąć pewnej infekcji, czy innej klątwy. Warto zaznaczyć, że wzorem starych gier - wrogowie mają dużo punktów życia i biją mocno, ale przy tym są tępi i łatwo ich oszukać (czytaj wykorzystać przeciwko nim błędy sztucznej inteligencji). Do tego dochodzi jeszcze projekt wrogów. Początkowo to tylko zombie i szkielety. Potem pojawiają się chodzące krzaki, wielkie muchy i w końcu śmiercionośne koło od wozu.  Tak, atakują nas koła. Azjaci. W walce nie da się cały czas zadawać ciosów bo postacie się męczy. Jej wytrzymałość obniża także blokowanie ciosów, konieczne biorąc pod uwagę jak duże obrażenia wrogowie nam zadają. To wymusza na graczach ostrożny styl gry. Ciągłe trzymanie gardy i wyczekiwanie błędu przeciwnika. To również czyni nas bezlitosnymi mordercami. Tu nie ma miejsca na takie bzdety jak honor. Jeśli trafia się okazja by wbić wrogowi nóż w plecy, to wbijamy trzy i szykujemy się na kontratak. Walka w DS to więc wymiany pojedynczych, długo mierzonych ciosów. Walka ma wymiar taktyczny, ciągle musimy uważać na to co robi wróg i dostosowywać się. To czyni grę trudną, ale jednocześnie satysfakcjonującą. A gdy po kilku próbach w końcu pokonamy wielkiego bossa, radości nie ma końca. Lekko przesadzam, ale wielokrotnie się cieszyłem, gdy wreszcie udało mi się kogoś pobić. 


Dark Souls - mroczne fantasy, podły klimat, podli gracze próbujący odebrać nam zasoby. Nienormalni wrogowie, urzekająca atmosfera. Z drugiej strony szczątkowa fabuła, niewygodne sterowanie, głupie miejscami mechanizmy rozgrywki, wreszcie gra, która wcale nie odpręża, ale zmusza to grania z uwagą, w napięciu, z zaciśniętymi zębami i nierzadko wulgaryzmem dużego kalibru na ustach. Ta gra ma więcej wad niż zalet. To gra przy której ma się ochotę rozwalić monitor klawiaturą. |To również gra, której twórcy nienawidzą graczy i mają do nich olewczy stosunek. Wystarczy wspomnieć, że pecetowa wersja mimo, że niedługo minie rok od jej premiery nie doczekała się oficjalnych łatek naprawiających liczne błędy takie jak kiepska optymalizacja w niektórych lokacjach, słaba grafika bez względu na wybraną rozdzielczość (bo wybór rozdziałki wbrew zdrowemu rozsądkowi powiększa tylko okno gry, ale nie wpływa na jakoś grafiki) czy widoczny kursor na ekranie gry (co jest już skandalem). W dodatku większość tych błędów naprawili sami fani przy użyciu modów, krótko po premierze. To sugeruje, że każdą z tych wad łatwo było usunąć, a Japończycy nie zrobili tego przez ignorancję i prawdopodobnie brak jakichkolwiek betatestów. 


Jakim cudem ta gra zyskała popularność? Gra potrafi być wciągająca. Mroczny, depresyjny klimat nadaje opowieści swojego rodzaju niesamowitości. Jednocześnie jej nieprzystępność i błędy przypudrowane "trudnością" gry sprawiają, że Dark Souls idealnie leczy z syndromu: "dzisiejsze gry są za łatwe i zbyt podobne do Call of Duty, wszystkie". Choć podniecanie się tą grą jest niezdrowe i to bardzo. Polecam tytuł każdemu, choć od razu mówię, że gierka spodoba się tylko garstce. Dla reszty będzie to tylko kolejna niezdrowa fascynacja. 

Kiedy następny tekst? 


Postaram się jak najszybciej, choć przyznaję, że jeśli chodzi o tempo pracy, to mam pewną zasadę:



I kolejny pomysł. Chciałbym abyście brali udział w doborze tematów do tego działu, może być ciekawie. To moje 3 propozycje, oczywiście możecie w komentarzach podać własne pomysły :)



Na pożegnanie:


Do następnego tekstu!

5 komentarzy:

  1. Ciekawy, wciągający tekst. Dawno już nie siedzę w grach, ale fajnie jest powrócić do dawnego świata, chociaż poprzez czytanie o nim ;)


    Czekam na tekst o GTA!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za pozytywną opinię :) postaram się podnieść poziom :) Gry są wiodącym tematem bloga - choć postaram się też o inne tematy - w każdym razie zapraszam :) Co do GTA - no muszę jeszcze trochę pograć w GTa 4 i mogę pisać :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam całego posta i mówię sobie "no nie, zapomniał, obrażam się". A tu kurde, jeszcze przerobione, z ogromnym komplementem dla mnie! <3 tylko, żebyś nie skończył na tym jednym jedynym. Dziewczyny lecą na pana G. i podniesie Ci to wyświetlenia :D
    Z całego posta odniosę się do "lubię to, co inni uważają za "fuj"". Otóż ja też nie lubię tych psów, więc potwierdzam, ale jak można nie czuć obrzydzenia na widok pająka? Mój malutki, damski, kuchenny mózg tego nie ogarnia, ale dobrze, bo przynajmniej ja ich nie zabijam...
    Obrazek pana G. zapisuję na dysku, którego pojemność już znasz :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Uraz z dzieciństwa :) Jak miałem 5 lat to dokarmiałem pająki :) Po prostu mam sentyment i utożsamiam je z Spider-menem, którego baaaardzo lubię :) Cieszę się, że obrazek się podoba :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Głosuję na tekst o wampiriadzie;)) co chyba było oczywiste:D

    OdpowiedzUsuń