piątek, 5 lipca 2013

Czysta pochwała przeciętnej krwi

Uwaga - tekst nie zawiera korekty bo piszę go o pierwszej w nocy :)

Podobno każdy widz ma na swoim koncie serial, którego wcale nie lubi, a ogląda jedynie z
przyzwyczajenia. Ostatnie sezony "The Walking Dead" oraz "Gry o tron", przyzwyczaiły mnie do tego, że co poniedziałek wieczorem oglądam sobie kolejny odcinek, w skutek we wtorek analizuję to co widziałem do tej pory, a w środę zastanawiam się bad tym co mi twórcy pokażą w kolejnych epizodach. Skoro skończyły mi się seriale, które lubię to muszę oglądać coś co nie lubię, tylko dlatego by nie zakłócić continuum czasoprzestrzennego i tym samym nie doprowadzić do zagłady całego znanego nam wszechświata.

To oczywiście gówno prawda, bo "Czystą krew" zacząłem oglądać dużo wcześniej niż wymienione hity.



Trudno powiedzieć na czym polega fenomen tego serialu. Według mnie jest on mocno przeciętny. Stereotypowe postacie. takie sobie dialogi, przewidywalna fabuła i ten megairytujacy prowampiryzm. Wampiry w tym serialu są podłe i okrutne. Wykorzystują ludzi, zabijają ich, torturują w obskurnych piwnicach, urządzają własne wersje "czerwonego wesela|" z "Gry o tron", a mimo to i tak ich wszyscy kochają. A nawet jak znajdzie się ktoś kto wreszcie pójdzie po rozum do głowy i stwierdzi: "hej, ci krwiopijcy wybili całą moją rodzinę, razem z psem i karaluchami. Może powinienem się zemścić?" Zaraz na ekranie pojawia się słodka i głupiutka Sookie i zaczyna odstawiać biały PR na rzecz wampirów, które są takie dobre i miłe i nie wolno ich zabijać. To z pewnością nie jest przypadek, że w pierwszych sezonach "True Blood" czarnymi charakterami byli własnie ludzie próbujący zabić kilka wampirów. Co jest złego w karaniu ludobójców?



Kolejną słabością serialu jest wyraźna dysproporcja sił. Uniwersum "Czystej krwi" oprócz wampirów i ludzi zamieszkują także wróżki, wilkołaki i tak zwani zmienni czyli osoby potrafiące zmieniać się w dowolne zwierze. Niby fajnie, że jest kilka frakcji, szkoda tylko, że każda z nich jest wyraźnie słabsza od wszechmocnych wampirów. Ta dysproporcja sprawia, że wszelkie konflikty na tle rasowym w tym serialu są po prostu nudne. Wampir kontra armia wilkołaków? Wygrywa wampir. Wampir kontra legion wróżek? Wygrywa wampir. Wampir kontra Sprite? Wygrywa krwiopijec. To sprawia, że serial ma w sobie bardzo mało dramatyzmu. Śledząc te wszystkie perturbacje czułem się tak jakby znowu były lata 90. i jakbym ponownie był szkrabem oglądającym "Power Rangers" - gości, którzy wygrywali nawet wtedy gdy przegrywali.

W ogóle to wyobraźcie sobie grę MMO stworzoną na motywach tego serialu. Jakby tam wyglądało PvP? Grach kierujący wampirem kontra ktoś grający wilkołakiem. Pewnie ten drugi na samą myśl o pojedynku pisałby na czacie: "AFK - i tak tego nie wygram, żryj te itemy cholerny cziterze". Na panie i panowie, czy Starcraft byłby tak popularny gdyby Protossi rozwalali wszystko? A może to uniwersum jest popularne własnie dlatego, że każda rasa ma tam swoje mocne i słabe strony i nikt nie jest sztucznie faworyzowany?

Tak - "Czysta krew" jest serialem bardzo przeciętnym, promującym przeciętność (Sookie posiadająca nadnaturalne zdolności, uważa, że jej życie byłoby lepsze gdyby była zwyczajna). A jednak jest tu pewien magnetyzm. Serial ma swoje momenty. Porusza wątki tolerancji i jej braku. Pokazuje problemy młodych ludzi, pozbawionych perspektyw, niemogących się odnaleźć w dorosłym życiu. Wizja wampiryzmu, jej "maskarady", organizacji, wewnętrznej władzy jest w miarę sensowna i dość ciekawa. No i zawsze miło jest posłuchać południowego akcentu.



Tak - "True Blood" to jeden z tych serialów, który jest dobry pomimo bycia kiepskim. Który się ogląda, choć nie ma się na to specjalnej ochoty. To mimo wszytko miły zapychacz przed jesienną premierą "The Walking Dead" i chyba to jest główny powód dla którego ten serial oglądam. I jeszcze jeden - prawdopodobnie jakaś tam część mojego konstruktu osobowości tęskni za "Buffy pogromczynią wampirów" oraz za "Blade-em". Podświadomie tęsknię za filmami o wampirach i dlatego oglądam cokolwiek, co ma na składzie długozębne truposze, w nadziei, że w końcu do miasteczka Bon Temps zawita jakiś odziany w długi prochowiec i wielkie sombrero posępny typ z całym arsenałem kołków, i rewolwerów na srebrne kule i poważnym zamiarem wypatroszenia każdego wampira w okolicy. Buffy wróć :(



Linki na dobranoc (bo PS. jest zbyt mainstreamowe)

1
2
3

3 komentarze:

  1. Daniel, mówię Ci. Suits i House of Cards :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nigdy nie pociągało mnie "True Blood". Dlatego przyjemnie czytało się tekst, który potwierdził wszystkie moje przypuszczenia:p
    a poza "Dexterem" i "Grą o tron" oglądam tylko "Rodzinę Borgiów", którą i tak mają podobno zdjąć z anteny, więc czas zacząć szukać kolejnego kandydata do mojej "wielkiej trójcy":( Póki co, marnie to widzę. W niektórych serialach za dużo jest tej "amerykańskiej papki", które mnie strasznie śmieszy i irytuje.
    "The Walking Dead" też jakoś mnie nie przekonał.

    OdpowiedzUsuń
  3. The Walking Dead jest nawet, nawet choć serial rozwija skrzydła dopiero w trzecim sezonie. Powiem szczerze, że ja jestem "sierotą" po Battlestar Galactica - najlepszym serialu jak kiedykolwiek widziałem - od tego czasu nie mogę sobie znaleźć nic co by mi się podobało w równym stopniu. "House of Cards" trochę mnie przeraża bo to ponoć o polityce, a ja fanem polityków nie jestem, ale dzięki za rekomendację, będę musiał spróbować :)

    OdpowiedzUsuń