niedziela, 2 listopada 2014

Wyloguj się do życia 2: Zemsta prolife'a

"Poprzednio w Nic Specjalnego"

Byłem spokojnym, nieszkodliwym no-lajfem. Grałem, czytałem książki i oglądałem seriale Sci-fi. Gdy nagle moraliści, dowodzeni przez niejakiego Sokoła wypowiedzieli mi wojnę:

 


Nie będzie mi Sokół mówił jak mam żyć. Nie będzie mi ściemniał, że lepiej pić piwo pod trzepakiem niż przywoływać GF-y w Final Fantasy VIII. Postanowiłem, że będę walczyć. Zwłaszcza, że wróg użył słabych argumentów i wyraźnie mnie nie docenił. Dozbroiłem się:


I ruszyłem na wojnę. Bitwę stoczyłem tutaj. Nie było łatwo, ale udowodniłem infantylność pierwszej akcji. Wygrałem. Utopiłem moralistę w jego własnej ślinie, którą na mnie pluł, gdy mówił, że gry takie złe, a trzepak taki fajny. Wygrałem przez Fatality. 


Cieszyłem się. Jeszcze nie wiedziałem, że to nie koniec, ale zaledwie początek. 

Wyloguj się dwa razy do stereotypu. Tryb hipokryzji aktywny

Nie sądziłem, że ta akcja zostanie kontynuowana. Wiem, że niektórym podobał się słynny film z ponoć znanym Sokołem, lecz do mnie to w ogóle nie trafiło. Za to przeraziło infantylnością i moralizatorstwem. Jak na tym tle wypada nowa akcja? Cieszy mnie to, że autorzy mimo wszystko uczą się na błędach. Zamiast jednego długiego i nudnego filmiku, dostajemy dwa, o wiele krótsze i z trochę lepszym pomysłem na siebie:


Wersja sport:


 Wersja muzyka:


Co my tu mamy? Doceniam krótszy czas. Każdy film ma tylko minutę. Yeach Baby! Przynajmniej to poprawili. Cieszy mnie też odejście od wkurzającego moralizatorskiego tonu, przez, który do dziś Pan Sokół kojarzy mi się z hiszpańską inkwizycją. Moralizatorstwo też tu jest, ale nie aż tak nachalne. Filmik proponuje nam zmianę postawy, ale nie krytykuje aż tak otwarcie i nie przekonuje tak namolnie. To na plus. Cieszy też zmiana wizerunku osoby "zalogowanej". W poprzednim filmiku mieliśmy gracza Golluma i dziewczynę blacharę od selfie z dzióbkiem. Teraz mamy chłopaka, który po prostu sobie gra i dziewczynę, która tylko słucha muzyki. Nie ma przerysowania, ani komiksowości, Nie ma mrocznego pokoju, opętańczych śmiechów, ani pecetów z 1995 roku. Nareszcie ludzie z problemem wyglądają jak ludzie, a nie jak mutanty, które trzeba zabijać miotaczem ognia. Fajnie, że też dostrzeżono iż zły internet to nie tylko gry, ale także np. słuchanie muzyki cały dzień. Spoko. Jest też sformułowanie: "internet jest ok" przy pomocy, którego autorzy bronią się przed zarzutami, że chcą cofnąć społeczeństwo do lat 70. i to w świecie, który przecież wymaga od nas bycia online. Nie jesteś online? Sorry Baby, ale nie zapiszesz się na studia, nie oddasz PIT-u, nie obejrzysz wiadomości, nie sprawdzisz tras pociągu, nie znajdziesz stancji, nie zapiszesz się na zajęcia, nie dowiesz się czy został ogłoszony dzień rektorski itd. 
Cwane bestie. 
Ale spokojnie. Nadal jest na co marudzić.

Infantylny wiezień stereotypu

Póki co autorzy opublikowali dwa filmy. Obie jadą schematem, jeszcze zeszłorocznej akcji, czyli problem + celebryci + infantylne rozwiązanie = wieczne szczęście. Niczym w reklamie płynu do mycia naczyń. Masz problem? Użyj naszego produktu, a Ci przejdzie!!!
Rozwiązania oczywiście są stereotypowe i bardzo ogólne. Jak wyleczyć chłopaka z internetu? A niech pobiega po boisku za piłką! Co pomoże dziewczynie? Oczywiście wyjście na trzepak i założenie garażowego zespołu. A czemu nie malowanie obrazów, czytanie książek, pomaganie w ramach wolontariatu czy cokolwiek innego? Bo oczywiście typowa młodzież słucha muzyki i uprawia sport. A jako, ze jest to Polska to oczywiście jedynym słusznym sportem jest piłka nożna, a jedyną słuszną muzyką jest hip-hop. Bo polska młodzież nie lubi innej muzyki prawda? Pop? Metal? Muzyka klasyczna? Idź pan stąd! My tu elo elo rapujemy!!! I klniemy na porażkach piłkarzy.

Filmik podobnie jak poprzednia akcja również razi, oj mocno razi infantylnością i zakamuflowanym przymusem. Graj w nogę, to szybko staniesz się znanym piłkarzem! Stwórz zespół, za dwa dni powtórzysz sukces Eminema!!! To takie proste!!! Jedna kropla i Twój talerz sam się umyje!!! Autorzy świadomie omijają niektóre problemy i wszystko olewczo uproszczają. Do tworzenia muzyki i grania w piłkę trzeba mieć talent. Albo zero wstydu jak Nicki Minaj. Zdobycie sławy też niekoniecznie musi być takie różowe. Patrz Marilyn Monroe. Patrz Robin Williams.

Kill internet with nice face!!!

Żadna akcja nie obejdzie się bez celebryty. Każda wojna miała swych bohaterów. Illiada miała Achillesa i Hektora. Krucjaty miały Ryszarda Lwie Serce itd. Tutaj dostajemy miedzy innymi Roberta Lewandowskiego i Wojciecha Szczęsnego, którzy dzięki Bogu, nie czytają z kartek: "Gry są złe, oglądaj Ligę Mistrzów". Jednak ich występ jest jakiś bez pomysłu. Panowie po prostu tam są i tyle mogę o nich powiedzieć, bo nawet nic nie mówią i nie robią niczego specjalnego. Trochę zmarnowana okazja. Skoro, zdaniem twórców filmiku, młodzież utożsamia się z nimi to czemu nie zrobić akcji: "O tym jak gry zniszczyły Lewandowskiemu życie". Jakby wymyślić jakąś przekonującą historyjkę i dobrze zagrać, może byłoby to ciekawe. A tak pan Robert pojawia się tam bo tak. Bo musieli mieć gwiazdę. Ed Wood też musiał mieć gwiazdę, ale to nie znaczy, że robił dobre filmy. Jeszcze lepiej wygląda sytuacja w wersji muzycznej do której ponoć zaprosili jakiś znanych hip-hopowców. Mówię ponoć bo kompletnie tych panów nie znam. Czy ktoś w ogóle pytał jakiej muzyki słucha przeciętny no-lajf?

I właściwie jak bumerang (prawdziwy bumerang nie wraca, jestem nerdem) powraca pytanie dlaczego znów internet jest problemem, a jedynym rozwiązaniem jest wyłączenie komputera. Dlaczego by obrzydzić nam internet pokazuje się celebrytów ważnych dla ludzi, którzy nie mają kwalifikacji na to by być hikimori. Celebrytów, których rasowe no-lajfy mogą w ogóle nie znać. Przecież gracze mają własnych "znanych i lubianych". Maciej Makuła, Krzysztof Gonciarz, Tomek Drabik, Patryk Rojewski, Remigiusz Maciaszek? Być może przekaz byłby skuteczniejszy gdyby któryś z tych panów opowiedział o tym jak przekuł swoją pasję w pracę. Jak łączy zamiłowanie do gier z normalnym życiem? Czy retoryka dobra i zła w ogóle pasuje do tego tematu? A może zaproponować by taki no-lajf spróbował jakoś wykorzystać swoją pasję w innej dziedzinie? "Lubisz gry? A może chcesz uczyć się matematyki i fizyki po to by w przyszłości zostać programistą i tworzyć własne gry?". To tylko przykład. Ja np. opisałem swoją pasję w pracy licencjackiej. W sytuacji gdy część moich znajomych pisała o bzdetach, które w ogóle ich nie obchodziły, mnie napawało dumą to, że mogę opowiedzieć profesorom o "Top Secretach", "Amiga Magazynach", tajnych kodach i cosplayach. Czyż nie jest to najlepszą rzeczą w życiu? Pasję przekuć w sposób na życie?

No ale można też nudzić o tym, że komp to zło, a piłka jest fajna i się mocno zdziwić gdy problem hikimori przybędzie do Polski wraz z Pokemon Online.

Podsumowując. Tegoroczna akcja jest trochę lepsza od tej z 2013 roku, lecz wciąż powtarza niektóre jej błędy. Stereotypy, infantylność i retoryka dobra walczącego ze złem, znów uczyni inicjatywę nieskuteczną. Jej przekaz do nikogo nie trafi. Tym bardziej, że po pierwszych reakcjach już widać, że większość osób zapamięta ją jedynie jako mało elegancki przykład hipokryzji. Robert Lewandowski jest twarzą gry komputerowej Fifa 15. Teraz zaś mówi, że gry, jednak są złe i lepiej wyjść na dwór. Dla wielu internautów będzie to prosty przekaz: celebryta nie jest żadnym autorytetem bo mówi tylko to co mu każą. Za co mu płacą.

 

2 komentarze:

  1. Podoba mi się podsumowanie, ponieważ - rzeczywiście - tak, jak mówisz, ta postawa może być odbierana, jako nieszczera.
    Mimo wszystko, nie wiem, czy taka akcja/reklama cokolwiek zmieni. Żyjemy w innych czasach, gdzie dookoła otacza nas Internet i jego możliwości. Nie ma się co dziwić, że dzieci zachowują się inaczej, niż te z pokolenia, które nie wiedziało, czym jest telefon komórkowy. Uważam jednak, że problem leży po stronie rodziców, którzy często wybierają zostawienie dziecka przed komputerem, czy telewizorem niż spędzenie z nim czasu i poznaniem go bliżej, jako małego człowieka. Na nic takie akcje, jeśli rodzice nie potrafią wpoić pewnych wartości.

    OdpowiedzUsuń
  2. No tak, w pełni się zgadzam. Siedzenie w necie na okrągło jest problemem, zwłaszcza gdy osobą uzależnioną jest siedmiolatek, a rodzice dodatkowo podsycają to uzależnienie uważając, że niech dziecko lepiej sobie gra niż by sobie zrobiło krzywdę na podwórku. Ale nadal boli mnie w tej akcji to, że jej organizatorzy ciągle demonizują internet i gry, nie dostrzegając tego, że to pasja jak każda inna. Różnimy się. Jedni lubią piłkę inni gry. Tymczasem Tutaj dąży się do homogenizacji. Do dostosowania wszystkich do jednego schematu. To pojedynek na "mojszą i twojszą" prawdę gdzie ja mówię: "fajnie pograć na konsoli" a oni mówią "fajnie pograć w piłkę". Tak naprawdę obaj nie mamy racji, bo najlepsza pasja to "Twoja pasja i nie pozwól by ktoś mówił Ci jak masz żyć". Fajnie mieć przyjaciół z którymi można gdzieś wyjść. A co jeśli ich nie masz? Cisza. Sokół nie wie co powiedzieć...

    OdpowiedzUsuń