czwartek, 13 marca 2014

(Nie)świeży powiew prehistorii: Thief 2: The Metal Age

Czy ktoś powiedział Metal?




Od zawsze miałem problem z serią Thief. Zagrałem w jedynkę jeszcze w podstawówce i choć bardzo mi się podobało, to jednak nie miałem wtedy do tej gry cierpliwości. To całe spacerowanie w cieniu, chowanie się przed strażnikami i łażenie po skomplikowanych, wielopoziomowych willach zaprojektowanych tak by gracz się zgubił wydawało mi się nudne. Ja chciałem akcji, a to była gra wymagająca skupienia i koncentracji. Bardzo chciałem zagrać w najnowszego Thiefa, ale fundusze mi nie pozwalają, to też musiałem się zdecydować na tańszą, starszą część, niestety w wersji GOG, bo oryginalna nie działa na Windowsie 8.


O czym to?


Nie lubię opisów fabuły, więc skrótowo. Steampunk. Późne średniowiecze (wczesny renesans?) spotyka nowoczesną technologie bazującą na maszynach parowych. Garret jest złodziejem, na którego poluje wredny szeryf. Garret musi zarabiać, więc na początku okradamy kilka miejscówek dla hajsu. Dosłownie. Na jedną z misji idziemy bo Garret musi spłacić wierzyciela, ale jego portfel jest pusty. Ten klimat biedy :) 
Ale, w Mieście pojawiają się nowi gracze. Mechaniści (Mechanicy będzie prościej), którzy planują rewolucję przemysłową. Chcą wprowadzić na ulice nowoczesne roboty strażnicze i kamery (oczywiście na parę wodną), które uczynią pracę Garreta jeszcze bardziej upierdliwą. Ponadto byli szefowie Garreta, tzw, The Keepers, podejrzewają, że Mechanicy są źli i proszą naszego złodzieja o pomoc. Garret początkowo ich olewa, ale wiadomo. Wszyscy widzieliśmy wystarczająco dużo tego typu historii by wiedzieć w którą stronę to zmierza.



Jak się gra?

Thief jest skradanką. Naszym głównym zajęciem jest, więc chowanie się w cieniu i unikanie konfrontacji z wrogiem. Jako, że gramy złodziejem, zwykle gra chce od nas byśmy coś ukradli. Zdobywane dobra są natychmiast przeliczane na kasę, za którą pomiędzy misjami kupujemy sprzęt. By żaden wróg nas nie widział musimy chować się w cieniu. By nikt nas nie słyszał musimy powoli chodzić i zwracać uwagę na podłoże. Wrogowie są bezlitośni, zwłaszcza mechaniczne golemy, więc walka jest głupim pomysłem. Dróg do celu jest zwykle kilka. Mapa jest bezsensu, więc wszystkiego musimy szukać sami. Grywalność jest wysoka. 

Co jest świeże?


Zdecydowanie klimat i atmosfera. Opowiadana historia jest mroczna, a złośliwe uwagi Garreta rozładowują napięcie. Wrogowie są niebezpieczni, wiec grę przechodzi się w napięciu. To nie jest Assassin's Creed. Nie skradamy się dlatego, że gra nam każe, ale dlatego, że bezpośredni atak kończy się szybką śmiercią, zwłaszcza jeśli będziemy na tyle głupi by atakować mechanicznego golema uzbrojonego w granatnik. System odpowiedzialny za dźwięk robi wrażenie. Każdy typ podłogi hałasuje inaczej, jedne głośniej inne ciszej i musimy o tym pamiętać. Po dywanie możemy sobie biegać, drewno jeszcze ujdzie, ale po metalu już trzeba chodzić pomału bo inaczej usłyszy nas cała dzielnica. A kamienna podłogo to cholerstwo prosto z piekła. Kroki na niej słyszą głusi sąsiedzi z innego miasta. Nawet tryb skradania niewiele tu pomaga, choć jest na to sposób. Mam wrażenie, że w przeciwieństwie do innych skradanek Thief 2 wymaga od nas więcej uwagi, co jest fajne. 
Pan Golem: - fuck you średniowiecze. 

Świeży jest arsenał gadżetów. Nie lubię skradanek, która każe nam się skradać, ale nie daje potrzebnych do tego narzędzi. Thief 2 daje co trzeba. Autorzy przyjęli do wiadomości, że gra nie jest realistyczna, więc popuścili wodze fantazji. Przeszkadza Ci pochodnia? Strzelasz w nią strzałą z wodą w miejscu grotu. Robisz za dużo hałasu? Strzelasz w podłogę strzałą z mchem (nie pytajcie jak to działa, strzelasz w ziemie i pojawiają się na niej zielone plamy, chodzenie po tym już nie robi hałasu), wrogowie patrzą tam gdzie nie chcesz? Hałaśliwa strzała dla odwrócenia uwagi. Zamknięte drzwi? Wytrychy. Chcesz gdzieś wejść? Strzała z liną, która się czepia wszystkiego co drewniane. Za dużo strażników? Eliksir niewidzialności. Gadżetów jest sporo i są one przemyślane, a ich używanie faktycznie pomaga przejść grę. taka strzała z mchem początkowo wydała mi się bzdurą, ale wierzcie mi, w późniejszych etapach z kamiennymi podłogami, nauczycie się je cenić A ja i tak najbardziej lubię mechaniczne oko. Normalnie służy jako lornetka, ale można nim też rzucić za róg by sprawdzić czy nie ma tam strażników. Średniowiecze? Phiii! 

Co jest nieświeże? Eeeeee... Cała reszta? Paskudna grafika. Niedopracowana sztuczna inteligencja. Wrogowie czasem bywają ślepi i głusi, innym razem doskonale wiedzą gdzie jest bohater choć dobrze się schowaliśmy. Wrogowie niezbyt dobrze reagują na hałas. Gdy rzucisz jakimś przedmiotem w ścianę, oczekujesz, że wrogowie pójdę w stronę źródła hałasu. Nie, wrogowie pójdą w losowym kierunku. Trochę lepiej jest w przypadku hałaśliwej strzały, choć miałem nieraz wrażenie, że wrogowie ją ignorują. Taa, a jakby to były kroki na tym głupim kamieniu to od razu by przybiegli. Golemy są durne, ale to inna historia, one takie miały być. 
Sposób opowiadania fabuły to słabej jakości przerywniki filmowe pokazujące jakieś niewyraźne rysunki lub scenki rodzajowe typu "nic nie widać, bo jest ciemno i wszyscy mają kaptury na głowach". Final Fantasy to to nie jest ale takie rozwiązanie ma swój klimat. Coś jak kaseta VHS, "oldskoool" i te sprawy. 

Co mi się nie podobało?


Bardzo chamskie jest to, że wyposażenie nie przechodzi do kolejnej misji. Za każdym razem dostajesz zestaw startowy wymyślony przez twórców. Co z tego, że misję 3 skończyłeś z 20 strzałami wodnymi? Twórcy uznali, że w kolejnym zadaniu dziesięć Ci wystarczy, a jak chcesz więcej "to se dokup". Gdzie podziała się reszta? Tajemnica. To samo z pieniędzmi. Sklepik jest między misjami i zawsze mamy do dyspozycji tylko tyle hajsu ile znaleźliśmy podczas poprzedniej akcji. Myślisz, że jesteś fajny bo przed misją 3 nic nie kupiłeś, zaoszczędziłeś 1000 złota i teraz kupisz sobie strzały z mchem, liną, bomby błyskowe i pozłacaną gangsta pelerynę dla Garreta? Taa, jasne. Zapomniałeś, że w poprzedniej misji, nie chciało Ci się kraść, więc zdobyłeś tylko 400 złota i dokładnie tyle teraz masz. Starczy na strzałę z liną i dwie wodne. Gdzie reszta? Garret przepił. Wydał na tanie kobiety i drogi alkohol. Albo na odwrót.

Trochę też brakuje nowszych rozwiązań. W nowej grze po drabinie chodzi się jednym klawiszem. Tu musisz użyć trzech i samo zejście z niej bywa emocjonujące (tak zeskoczyć by się nie zabić - wizytówka starych gier). Albo przejście przez okno. W nowej grze to żaden problem. Tu musisz tak skoczyć by Garret wylądował na parapecie. Da się nauczyć, ale to głupie, że potrzebujesz skilla do tak banalnej czynności. Także używanie przedmiotów mogłoby być prostsze. Kiedy masz 10 przedmiotów i szukasz konkretnego klucza, przewijanie wszystkiego rolką myszki może być irytujące, Może jakiś ekran ekwipunku jak w przygodówkach? 

Czemu to jest ciągle fajne?


Gra broni się klimatem. Historia zaczyna się jak typowy dzień z życia złodzieja, ale potem się rozkręca, Dochodzą wątki okultystyczne, robi się ciekawie. Autorzy świetnie sobie poradzili z założeniami steampunka. Roboty i kamery nie psują klimatu, ale tworzą specyficzną mieszankę fantasy i sci-fi, która smakuje wyśmienicie. To świetny motyw, że bohater tak słabo walczy mieczem, bo motywacja do skradania się jest większa. Nie ma tu syndromu Assassin's Creeda, typu: "już dawno bym ich zabił, ale twórcy postanowili mi zepsuć zabawę głupim etapem skradankowym". Samo skradanie się jest bardzo satysfakcjonujące. Zwłaszcza jeżeli gramy tak by nikogo nie zabijać, nie ogłuszać i każdego okraść. Postać Garreta zasłużenie przez tyle lat była ikoną gier komputerowych. Budowany jedynie poprzez krótkie filmiki i ironiczne komentarze, ale to wystarczyło by Garret zapadał w pamięć jako sympatyczna, wredna menda. I te konstrukcje poziomów. Tam zacofane miasto, tu pięknie zdobione, pokryte złotem gangsta golemy, które na głos mówią dlaczego są lepsze od ludzi i nawet rozmawiają ze sobą o swoich usterkach. Takie kawaii. 

Krótkie podsumowanie. Choć Thief 2 pod wieloma względami jest przestarzały, to jednak warto dać mu szansę, bo satysfakcja z jej przechodzenia jest ogromna. Polecam. 

4 komentarze:

  1. Na przestrzeni lat wielokrotnie próbowałem zmierzyć się z serią, ale nie mogę. Jestem całkowicie świadom tego, że jest świetna, setting jest jak szyty na moją miarę, gatunek pasuje... I nie mogę. Nieważne, którą część próbuję, przechodzę pierwszą misję i kończę. Nie więcej niż 2 tygodnie temu po raz kolejny zainstalowałem pierwszą i to samo. Nie wiem, czy wkurza mnie gameplay, czy to jakaś moralna blokada przed złodziejstwem ;) Nie mogę, choć chcę.

    Ale mapa jest świetna, heretyku.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mapa jest świetna pod względem wyglądu i "klimatyczności", ale jest średnio funkcjonalna. W moim przypadku na dłuższą metę trochę mnie wkurza to własnie rozbudowanie lokacji, że nie zawsze wiadomo gdzie iść i co zrobić, więc czasem robię kółka wokół lokacji i szukam w tym jakiegoś sensu. Oczywiście nie zabijam i nie ogłuszam strażników co sprawia, że cały czas muszę być czujny, a to męczy. Ponadto opisane powyżej pierdółki i te niedzisiejsze bardzo wolne tępo akcji. Ale wato się przełamać. Spróbuj :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Nigdy nie grałem w Thiefa, ale zawsze o nim słyszałem. Przeważnie omijałem sytuacje kiedy miałem szanse zagrać (nie wiedzieć czemu). Dzisiaj kiedy wychodzi nowy Thief oglądam streamy naszych kochanych youtuberów i porywa mnie grafika, grywalność i cały pomysł na grę (Thief zrobił rewolucję na rynku gier kiedy wychodziła jego pierwsza część, bo wszystkie inny gry były oparte o typową demolkę, a tutaj skradanie). A dzisiaj czytam Twój wpis, który jest okropnie ciekawy, zacząłem sobie wyobrażać grę zanim nie dotarłem do zdjęć. Nie mogę uwierzyć jak bardzo grafika się zmieniła :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najlepszy w grach jest ten paradoks,że jak sie grało w coś tych 5, 7 czy nawet 10 lat wcześniej i nagle się ją odpala to jest szok typu: "wow! Myślałem, że ta gra wyglądała ładniej" Thief to jedna z tych gier. Pewnie w sieci są jakieś mody na lepszą grafikę, ale nie chciało mi się ich szukać :)

      Widzę, że nie tylko ja miałem problem z zagraniem w Thiefa gdy był jeszcze świeży :P ale warto się przełamać. W nowego Tfiefa pewnie zagram gdzieś w okolicach Wielkanocy dopiero. Mam nadzieję, że na przekór recenzjom będę się dobrze bawić :)

      Dzięki za opinię o tekście :)

      Usuń